Przed Świętami Wielkanocnymi przyjechała do mnie Malwina - maszyna do szycia wygrana w konkursie na Szyciowy Blog Roku. Nie miałam za bardzo czasu na szyciowe przyjemności, ale tak kusiła, że postanowiłam wypakować z kartonu i chociaż sprawdzić czy działa. Działa :)
Jak już wypakowałam to postanowiłam coś uszyć. Jako, że czas świąteczny, to na testowe szycie wybrałam zająca. Nigdy zająca nie szyłam, zawsze chciałam, więc wybór był oczywisty. I tak w kilka minut powstał zając. Całkiem udany. Długo u mnie nie pobył, bo szybciutko został zarekwirowany przez córkę.
Jak już się rozpędziłam, to tych zajęcy uszyłam jeszcze dodatkowo trzy egzemplarze. Powstały na Malwinie, bo jakoś tak miło i przyjemnie mi się szyło...... Wszystko przez przycisk Start/Stop, który Malwina posiada, a którego wcześniej nie znałam, bo Silvercrest nie posiada.
Co to za guzik? Zwyczajny, ale sprawia, że nie trzeba nogi używać, bo pedał niepotrzebny. Wystarczy kliknąć Start i maszyna szyje. Wystarczy nacisnąć Stop i przestaje. Niby nic a dla mnie wygoda.W połączeniu z regulacją prędkości to prawdziwy relaks szyciowy. Przesuwam regulację na ślimaka, naciskam Start i centymetr po centymetrze szyję poowoooluutkuuuu i się nie przejmuję, że na łuku mi coś się omsknie lub wymsknie. Żaden łuk nie straszny. No relaks jak nic, jakbym w jakimś sanatorium była :) Można kawki się napić w trakcie szycia, sprawdzić zeszyty z lekcjami, pogadać z sąsiadką a maszyna szyje powoluuuutkuuuuu....

Dzisiaj zostawiam Wam moje zające a ja zabieram się za kolejne szyciowe wyzwania i poznawanie Malwiny.