Quantcast
Channel: ADELA SZYJE
Viewing all 99 articles
Browse latest View live

Kontrafałda

$
0
0
Kontrafałda......Zawsze mnie zachwycały spódniczki z kontrafałdami. Chyba nawet bardziej niż te szyte z koła. Postanowiłam taką uszyć. Okazja ku temu była odpowiednia, bo przed Świętami dotarła do mnie wielka paczka tkanin od TextileCity. Paczka niespodzianka. Lubię niespodzianki :) Dziękuję Textile City!

Tkaniny, jakimi obdarowało mnie TextileCity są tak ładne i tak dobrej jakości, że postanowiłam uszyć z nich wyjątkowe, choć całkiem zwyczajne rzeczy. 



Moje pomysły to jedno a rzeczywistość to drugie.....Córka od razu miała całą listę życzeń. Generalnie dużo falbanek, dużo spódniczek, jeszcze więcej sukienek.....Staram się zatem sukcesywnie spełniać jej marzenia :) Dzisiaj pierwszy z powstałych już uszytków - spódnica z kontrafałdami.

Kontrafałdy - pierwsze moje podejście do tematu. Pierwszy raz też uszyłam spódnicę na pasek zapinany na guziki a nie na tunel z wciągniętą gumką. Przyznaję - troszkę się nagłowiłam nad paskiem, ale suma sumarum wyszło całkiem poprawnie.Kilka przemyśleń na przyszłość już mam, ale jak na pierwsze podejście nie jest źle :)

Wymyśliłam sobie również, że zapięcie spódniczki będzie z tyłu na zamek kryty a do tego ten nieszczęsny pasek. Wszystko ładnie pięknie, ale nie przymyślałam troszeczkę tego paska....Po wszyciu, zrobieniu dziurek i doszyciu guzików okazało się, że pasek może i ładny, ale zaburzona została proporcja wizualna całości. Guziki były z boku spódniczki, zamek na środku a całość....no nie podobała mi się. Jako, że prucie nie wchodziło w rachubę postanowiłam wszyć z drugiej strony paska guzki "atrapy", aby zachować proporcje. Zabieg uznaję za całkiem udany :)



Spódniczka powstała z dwóch kolorów tkanin - różu i bieli. Biały powstał pasek oraz dolna część spódniczki. Dół wyposażyłam w dosyć szeroką białą listwę, którą podwinęłam na kilka centymetrów i przeszyłam ściegiem prostym.  Sama tkanina boska! Nie wiem jaka to tkanina, ale z wymienionej korespondencji domniemam, że na uszycie tej spódniczki wykorzystałam orlando. Nie gniecie się, jest lekka, zwiewna, odpowiednio kryjąca i taka szlachetna w dotyku i wyglądzie. Polecam!


Nie wiem jak Wam, ale mnie się moja pierwsza spódniczka w kontrafałdy bardzo podoba. Córce jeszcze bardziej. Nosi ją chętnie a ja się cieszę, że przekonałam się do takiej konstrukcji spódniczki. Jestem pewna, że to nie będzie ostatni taki projekt choć muszę przyznać, że ostatnio ubraniowych uszytków w szafie mojej córki zagościło sporo. Postaram się sukcesywnie Wam je pokazywać.

Oto ona - moja pierwsza spódniczka w kontrafałdy.






Miłego dnia!



Zielona materia

$
0
0
Zieleń to kolor zwiastujący budzącą się do życia przyrodę. Zielony to również kolor nadziei. Jako, że miałam nadzieję zdążyć na czas, to postanowiłam zmierzyć się z zielonym zleceniem. Całe dwa wieczory miałam do godziny zero, ale ochoczo zabrałam się do pracy. Wiarzyłam, że dam radę.....

Sukienka "na wczoraj". Koniecznie zielona. Cała zielona. Takie było zapotrzebowanie mojej córki i taki wymóg. Przewertowałam wszystkie czasopisma i moje serce skradła sukienka model 136 z Burda 7/2014.



Od razu też wiedziałam, że wprowadzę zmiany, bo wykorzystać miałam zamiar jedynie górę wykroju a dół zrobić w kontrafałdy. W kontrafałdach zakochałam się od chwili, kiedy uszyłam pierwszą spódniczkę, którą pokazywałam tutaj (klik). Dziecko wymierzone, wykrój odrysowany, materiał wycięty - szyję. Wykonywałam poszczególne czynności. Góra a'la gorsecik powstał w mig, mimo, że posiada podszewkę i wprowadziłam zmiany - zamiast zaplanowanego przez Burdę zamka wszywanego z boku sukienki, ja postanowiłam wszyć go na pleckach. Troszkę ze strachu, że z zamkiem na boku sobie nie poradzę a troszkę dlatego, że czasu niewiele i chciałam wykorzystać już w pełni opanowane przeze mnie w tym zakresie umiejętności.



Jaka dumna byłam, że tak sprawnie ten gorsecik uszyłam. Ciekawy kształt dekoltu absolutnie mnie zachwycił. Dla przełamania zieleni postanowiłam nawet zrobić białą nicią ozdobne przeszycia na przodzie. Przymiarka i.........KATASTROFA. Gorsecik za szeroki. Mocno za szeroki, bo z każdego boku mogłaby zebrać spokojnie po jakieś 2-3 cm. Zwężenie po bokach nie wchodziło w rachubę, ponieważ wtedy góra straciłaby na wyglądzie i na kształcie. Mogłam pruć, zebrać na szwach przednich i jakoś kombinować. Mogłam, ale tego nie zrobiłam. Radziliście mi nawet na FB, abym wszyła gumkę, zrobiła zaszewki....Czułam jednak, że takie zmiany zabiorą mi zbyt dużo czasu a miałam go coraz mniej.



Stałam w miejscu. Musiałam szybko postanowić, co zrobię szybciej. Spruję, zmniejszę i zszyję ponownie czy może łatwiej i sprawniej będzie rozpoczęcie szycia od nowa z mniejszym rozmiarem? Wybrałam to drugie. Miałam zapas materiału, więc mogłam sobie na to pozwolić....

Pierwotny wykrój odrysowałam na rozmiar 128, bo tak mi wychodziło, że będzie dobrze. Za drugim podejściem postawiłam na rozmiar 116, który idealnie pasował mi na szerokość i wydłużyłam go do rozmiaru 128. Zrobiłam ponownie ozdobne przeszycia, wykonałam odszycie pach i dekoltu, wszyłam zamek i tym razem gorsecik leżał jak należy. Pozostało doszyć tylko dół.





Termin goni a ja, jak to ja, postanowiłam troszkę jeszcze pokombinować......Dół sukienki miał powstać w kontrafałdy i powstał. Po doszyciu okazało się jednak, że ładnie się układa, ale po założeniu spódniczkowa część jest wizualnie płaska. Jak ją podnieść? Przez doszycie pod spód halki....Był pomysł do zrealizowania.....a że czasochłonny......Noc jest przecież długa :)

Halka to biała spódnica z koła, na którą doszyłam dwa poziomy zielonych falbanek. Wykorzystałam możliwości mojego owerloka - zmarszczyłam paski zielonej bawełny i doszyłam do białej spódnicy. Halkę wraz z kontrafałdową częścią wierzchnią doszyłam do gorsetu i wreszcie zielona sukienka nabrała kształtów takich, które mnie zadowalały. Dzięki temu zabiegowi dół sukienki został lekko podniesiony i całkiem ładnie się układał.



Noc się kurczyła, postanowiłam zatem nie robić tradycyjnych podwinięć spódnicy. Ciachnęłam bawełnę nożyczkami ząbkowanymi, dzięki czemu materiał się nie strzępi. Taka soft wersja :) 



W sumie jestem bardzo z niej dumna, mimo, że szyta była na szybko i z tkaniny, która na sukienkę nie jest może wymarzona, bo gniecie się niemiłosiernie. Taka jednak przypadłość bawełny pościelowej :) Jednak jest, jednak spełniła swoje zadanie - mimo pewnych niedoskonałości. Szybkie szycie wymaga pewnych ustępstw w jakości, na które z bólem serca przystałam. Córcia z zadowoleniem i dumą sukienkę nosiła w chwili, kiedy musiała być na zielono. A ja? Ja wiem, że ten wykrój sukienki wykorzystam jeszcze nie raz....

Po realizacji tej sukienki doszłam do wniosku, że umiejętność szycia jednak się przydaje i to w najmniej oczekiwanym momencie. Gdybym szyć nie umiała nie wiem, gdzie szukałabym zielonej sukienki "na wczoraj" i czy w ogóle bym ją znalazła....No i jeszcze kwestia ceny. Własnoręcznie uszyta to koszt 20 PLN (nie licząc prądu, robocizny i nici). Kupiona - byłaby pewnie znacznie droższa choć pewnie lepszej jakości....





Pozdrawiam


Jak zwiększyć twórcze możliwości maszyny, czyli stopka do kwiatków....

$
0
0
Ostatnio zauważyłam, że sporo rzeczy ułatwiających czy też upiększających moje szycie pojawia się w moim 'parku maszynowym', ale.....swoje muszą odleżeć. Nie dlatego, że są mi niepotrzebne, tylko dlatego, że wyciągam je dopiero wtedy, gdy są mi potrzebne lub sobie o nich przypomnę. Tak było ze stopką do....Właśnie - do czego?

Stopkę, którą dzisiaj chcę Wam pokazać dostałam dawno, dawno temu jako prezent. Pisałam o tym tutaj - klik.  Dzisiaj postanowiłam ją wyciągnąć i zobaczyć, co potrafi. A potrafi....Haftuje kwiatki, rozetki, kółeczka. 

Z ciekawości poszperałam w internecie i zauważyłam, że sprzedawana jest jako stopka do aplikacji. Nazwa mnie zmyliła, dwa razy oglądałam czy to ta sama stopka, ponieważ aplikacje to dla mnie naszywane elementy na tkaninę, które tworzą jakiś dodatkowy "obraz". Ta stopka w moim odczuciu aplikacji nie tworzy, nie wspomaga ich tworzenie. Czy zatem jest to stopka do aplikacji?

Dzięki tej stopce możemy ozdobić daną rzecz haftując na niej różnej wielkości, różnego kształtu kwiatki. Wszystko dzięki okrągłej konstrukcji systemu stopki. Ale od początku.....


Sama stopka sprzedawana jest jako zapakowana w tekturowe pudełeczko. Do niej dołączona jest instrukcja obsługi, ale uwaga - mój egzemplarz instrukcję posiada, ale jedynie w języku angielskim. Zatem jeżeli "ju dont spik inglisz" to ta instrukcja niewiele pomoże.



Ja z angielskim sobie radzę, więc poradziłam sobie również z instrukcją. Dla Was w tym wpisie kilka przydatnych informacji, które wyczytałam i przetestowałam. Zatem zaczynamy.

Stopka nie można zamontować za pomocą tzw. systemu matic za jednym kliknięciem. Montaż możliwy jest jedynie poprzez założenie na śrubę i dokręcenie do igielnicy.


Nie wiem czy tego typu stopka pasuje do wszystkich typów maszyn, ale wiem jedno - z moim starym Łucznikiem Predom 432 (pisałam o niej tutaj - klik) kompatybilna nie jest lub też nie potrafię prawidłowo na tej maszynie stopki zamontować, choć sama w sobie stopka mimo swoich sporych rozmiarów jest łatwa do montażu.





Przed montażem stopki musimy jeszcze określić wielkość koła, po którym haftowane będą nasze kwiatki. Im bliżej znaku minus na stopce, tym mniejsze koło. Do wyboru mamy trzy wielkości. Pamiętać również musimy o tym, aby mieć odpowiednio dużą ilość nici w bębenku, ponieważ wymiana szpuleczki wymaga demontażu stopki, co kłopotliwe może nie jest, ale na pewno...hm....upierdliwe :)



Stopka ustawiona, zamontowana, nici są, więc można próbować stworzyć swoje kwiatuszki - hafty. No i się zaczyna :) Możliwości mamy tak wiele, jak wiele ściegów ozdobnych posiada nasza maszyna. Moja maszyna tych ściegów ozdobnych ma dosyć dużo, więc w zasadzie mogę wymyślać i tworzyć różne, najróżniejsze kombinacje kwiatków. Na potrzeby tego wpisu i własnej wiedzy przetestowałam kilka z nich i jestem szczerze zaskoczona, jakie cudne hafty można wyczarować za pomocą takiej stopki. Jest jednak jedno ale.....

Koniecznie przed rozpoczęciem haftowania musimy usztywnić tkaninę, na której haftować mamy zamiar, bo brak usztywnienia sprawia, że materiał się marszczy a sam kwiatek średnio ładnie wygląda.


Jak uszywnić tkaninę? Możliwości jest sporo. Możemy podkleić flizeliną, ale to podraża koszt wytworzenia. Ja wypróbowałam krochmal w sprayu i ta opcja nie dość, że działa to jeszcze jest ekonomiczna. Próbowałam również wykorzystać stary patent z kartką papieru podłożoną pod materiał i to również działa. Fakt jest jednak faktem - tkanina musi być usztywniona.

W zasadzie nic więcej nam już nie potrzeba. Wybieramy jeden ze ściegów ozdobnych i włączamy maszynę a stopka już sama tworzy piękny kwiatek - mniejszy lub większy. 


Bardzo mi się podoba taka możliwość tworzenia kwiatków. Czuję, że dzięki niej mogę jeszcze bardziej wykorzystać swoją maszynę. 

A czy są jakieś wady? 

Na pewno cena - widziałam tę stopkę w różnych cenach - od 35 do 100 PLN. Skąd taka różnica - naprawdę nie wiem, bo ze zdjęć wynika, że to taka sama stopka jak moja. Stówki pewnie bym na nią nie wydała, przy moim charakterze szycia. Lekko ponad 30 PLN byłabym skłonna, bo uzyskane efekty kuszą aby zainwestować w miarę rozsądne pieniądze w urozmaicenie naszego szycia, bo przy odrobinie pomysłowości, wyobraźni można z jej pomocą wyczarować oryginalne ozdoby szyciowych projektów. Na szczęście nie muszę się nad tym zastanawiać, bo stopkę dostałam kiedyś w prezencie.

Na koniec działania stopki "na żywo". Wyprodukowałam pierwszy filmik, w którym pokazuję, jak stopka działa i jak szyje się z jej pomocą. Mam nadzieję, że choć troszkę oddam w nim to, co potrafi stopka :)




Pozdrawiam,

Adela Szyje



Kiedyś niemożliwe - dzisiaj stało się...możliwe

$
0
0

Trening przy maszynie naprawdę przynosi efekty. Rzeczy - z pozoru proste - kiedyś były dla mnie niemożliwe a dzisiaj są osiągalne, bo z szyciem jest jak z nauką jazdy na rowerze. Wsiadasz na rower i najpierw masz kłopoty z utrzymaniem równowagi. Przewrócisz się raz, drugi, trzeci a nawet i kolejny. Człowiek jest poobijany, ale wsiada znowu i podejmuje kolejne próby - o ile oczywiście wcześniej się nie zniechęci. Przychodzi później taki moment, że wywrotek coraz mniej, jazda na rowerze staje się przyjemnością a umiejętność jest jakby naturalna. Po prostu się wie jak jechać, żeby się nie przewrócić. Podobnie jest z szyciem.....

Moje szycie jest właśnie taką nauką jazdy na rowerze. Było trudno, było ciężko i choć wciąż zdobywam nową wiedzę i nowe umiejętności, to dostrzegam, że przychodzi taki moment, kiedy rzeczy wcześniej niemożliwe do uszycia nagle same z siebie stają się możliwe. Dokładnie tak, jak z tym projektem, który dzisiaj chcę Wam pokazać.

Obrus lub bieżnik. Kawałek materiału, podwinięty, zszyty i położony na stół czy ławę. Wydawać by się mogło, że to nic trudnego. W zasadzie tak :) Dla mnie jednak, to takie łatwe zadanie od razu nie było. Kiedyś dawno, dawno temu, pisałam o tym, że chciałabym uszyć obrus, który ma pięknie odszyte rogi w tzw. szew kopertowy (tutaj o tym przeczytacie - klik i tutaj - klik). Podejmowałam próby, ale efekty były dalekie od oczekiwań. Coś tam wychodziło, ale głównie nie wychodziło. Starałam się wyedukować teoretycznie, starałam się praktycznie, ale wciąż moje rogi były rogami, których na swoim stole raczej oglądać nie chciałam. I tak marzenia odłożyłam na bok na dłuuuugi czas.

Pewnie nadal nie podjęłabym się uszycia obrusa, gdyby nie fakt, że miałam dosyć spory kawałek materiału idealnie pasujący do mojego wnętrza. Na tyle długi, że pierwsza myśl jaką miałam i związałam z tą tkaniną, to był właśnie obrus.  Bieżnik w zasadzie....

Najpierw powstał rysunek, na którym rozrysowałam sobie wszystkie wymiary niezbędne do skonstruowania bieżnika - wyliczenia, przemyślenia, luźne notatki. Nie wiem skąd i nie wiem jak zatliła się we mnie pewność, że ja już wiem, jak ładne rogi wykonać. Pewnie to efekt długich godzin spędzonych przez ostatnie dwa lata przy maszynie....

No i uszyłam bieżnik  - wg metody jednej z wielu. Stworzyłam kopertowe wykończenia rogów i nawet mocno się przy tym nie namęczyłam. Zastanawiam się, dlaczego kiedyś to było dla mnie taaaaaakie trudne, choć naprawdę trudne nie jest. Magia :)

Z dumą się nim chwalę. Jedyne, do czego muszę się przyczepić to przeszycia, które wykonałam na rogach. Wzmacniające przeszycia - w moim odczuciu niezbędne. Zapewniam Was, że są zbędne :) Dzisiaj już bym tak nie zrobiła, ale pierwsze próby są u mnie zawsze po to, aby potem mieć co modyfikować w kolejnych projektach. No i sam bieżnik lekko pognieciony na zdjęciach. Wybaczcie, ale wczoraj posłuszeństwa odmówiło żelazko....Poszukuję nowego - jeżeli możecie mi polecić jakiś sprawdzony model, który radzi sobie nawet z największymi zagnieceniami - będę wdzięczna za podpowiedzi.


Bieżnik ma od spodu dość szeroki mankiet, który na lewej stronie prezentuje się całkiem elegancko. Osiągnęłam efekt, o którym marzyłam. Na prawej stronie widoczny jest jedynie szew podwinięcia.




Taki zwyczajny projekt zagościł ostatnio w moim szyciowym świecie. Szwy kopertowe, rogi kopertowe - niby łatwe, ale trudne na początku. Wiem, że nie wszyscy się z takimi rogami już zmierzyli. Obiecałam podczas ostatniej dyskusji na Fb (tutaj-klik), że przygotuję dla Was instrukcję tworzenia kopertowych rogów. Słowa dotrzymam. Materiał na kolejny egzemplarz już kupiłam, więc podczas szycia pstryknę fotki. Kilka dni i będę gotowa.






Jak zrobić szew kopertowy, czyli szycie według Adeli

$
0
0
Szew kopertowy - piękne wykończenie rogów nie tylko w obrusach. Szwy kopertowe wykorzystywać można również podczas szycia ubrań. Ja sama dopiero niedawno opanowałam umiejętność ich tworzenia. Zachęciliście mnie na FB do podzielenia się z Wami wiedzą, która może nie jest ani tajemna, ani trudna, ale wymagająca precyzji. Szwy kopertowe nie lubię niedokładności ani pośpiechu...


Metodę tworzenia szwów kopertowych pokażę Wam na przykładzie szycia bieżnika. Niestety nie będzie to krótka instrukcja. Próbowałam ją maksymalnie skrócić, ale........Wybaczcie :) Już tak mam, że rzeczy z pozoru proste stają się dla mnie trudne, kiedy podejmuję się zadania wytłumaczenia za pomocą słów i zdjęć, jak ja to robię.

 Z..A...C..Z...Y...N...A..M...Y


Ja zrobić szew kopertowy krok po kroku



Na początek niezbędne obliczenia, bez których trudno będzie ruszyć z miejsca.

KROK 1
Ustalamy docelową:
  • wielkość obrusa/bieżnika - u mnie będzie to 50x 150 cm
  • szerokość zakładki  - u mnie to 5 cm
  • szerokość podłożenia zakładki - u mnie to 2 cm, ale z powodzeniem możecie zrobić sobie większe podłożenie. Nie zalecam podłożenia mniejszego niż 1 cm.

KROK 2
Ustalamy wymiary materiału, z którego uszyjemy obrus/bieżnik. Zatem liczymy.

SZEROKOŚĆ
a) szerokość bieżnika po uszyciu 50 cm
b) szerokość zakładki 5 cm
c) podłożenie zakładki 2 cm

Pamiętać jednak musimy, że zakładka i podłożenie znajduje się po obu bokach bieżnika, dlatego szerokość zakładki i podłożenia mnożymy razy 2

50+ (2*5)+ (2*2) = 64 cm

Z wyliczenia wynika, że materiał musi mieć szerokość 64 cm, aby po uszyciu bieżnik
miał szerokość 50cm.

DŁUGOŚĆ

a) długość bieżnika po uszyciu 150 cm
b) szerokość zakładki 5cm
c) podłożenie zakładki 2 cm

150 + (2*5) + (2*2) = 164 cm
Materiał musi mieć długość 164cm, aby po uszyciu bieżnik miał długość 150cm

 PODSUMOWANIE:
Materiał, z którego powstanie bieżnik o wymiarach 150x50 musi mieć wielkość 164x64 cm.
Obrzucamy brzegi materiału, aby zapobiec strzępieniu się materiału.

Przebrnęliśmy przez matematykę, więc wreszcie możemy szyć :)

Metod na stworzenie kopertowych rogów jest wiele. 
Ja pokażę Wam dwie, które najczęściej ostatnio stosuję.



METODA NR 1

Zaprasowujemy podłożenie zakładki i zakładkę.
( u mnie podłożenie ma mieć 2 cm a zakładka 5 cm).

Dla ułatwienia można narysować sobie linie pomocnicze na całym obwodzie materiału, dzięki którym łatwiej będzie zrobić równe zaprasowania.
 Te linie pomocnicze ułatwią nam również pracę podczas tworzenia kopertowych rogów wg pierwszej z metod. Nie musicie tych linii rysować, ale ja polecam :)

 Jak to zrobić?????

PODŁOŻENIE ZAKŁADKI 
4 cm od brzegu materiału rysuję linię pomocniczą - do tej linii będę przykładać brzeg materiału i zaprasowywać podłożenie


ZAKŁADKA 
12 cm od brzegu materiału rysuję linię pomocniczą - do tej linii będę przykładać brzeg podłożenia i zaprasowywać zakładkę.


Dlaczego takie odległości dla linii pomocniczych? Już wyjaśniam :)
Po przyłożeniu brzegu materiału do linii narysowanej 4 cm od brzegu (lewa strona do lewej)  - uzyskam podłożenie o szerokości 2cm


Po przyłożeniu brzegu podłożenia do linii narysowanej 12 cm od brzegu uzyskam zakładkę o szerokości 5 cm






Odwijamy zaprasowaną zakładkę, ale nie odwijamy podłożenia zakładki.


Róg materiału z podwiniętym podłożeniem przykładamy do punktu styku narysowanych wcześniej linii pomocniczych. Mam nadzieję, że po zapoznaniu się ze zdjęciami zorientujecie się, o co chodzi :) Zaprasowujemy.






Zakładkę składamy z obu stron do wnętrza tak, aby powstały róg zakładki "spotkał się" idealnie na styku linii pomocniczych, które narysowaliśmy wcześniej i do których przylega  wcześniej przyłożony róg. Trudno to wytłumaczyć, ale mam nadzieję, że po zdjęciach zorientujecie się o co chodzi:) 



Tadam !!!! Mamy kopertowy róg !!!!


Powtarzamy wszystkie czynności aby stworzyć pozostałe rogi kopertowe a następnie.....

.....przypinamy lub fastrygujemy zakładkę na całym obwodzie i przyszywamy blisko brzegu.
Nasz bieżnik/ obrus z kopertowymi rogami gotowy.






METODA NR 2

W tej metodzie nie ma potrzeby tworzenia linii pomocniczych do zaprasowań, o których wspominałam w metodzie nr 1. Żeby jednak nie było tak łatwo - tworzymy inne linie pomocnicze - u mnie 7 cm od brzegu materiału (na całym obwodzie materiału). Skąd te 7 cm?

5 cm zakładka + 2 cm podłożenie = 7cm

Na zdjęciu widzicie również linię pomocniczą 4 cm od brzegu, która mnie pomaga wykonać idealnie równe podłożenie zakładki, ale nie musicie jej rysować. Ważna jest linia 7 cm od brzegu.


Miejsce styku linii pomocniczych wyznaczy nam punkt, który po uszyciu będzie rogiem bieżnika.





Zaprasowujemy podłożenie i zakładkę.

Odwijamy zaprasowaną zakładkę. Podłożenie pozostaje zaprasowane.

Wyznaczamy linię szycia.
Najpierw składamy róg po przekątnej prawą stronę do prawej (czerwona linia przerywana).



Po złożeniu wygląda to tak.


Brzegi spinamy szpilkami od powstałego czubka.



 Następnie przykładamy ekierkę wzdłuż linii złożenia po przekątnej, ale róg kąta prostego ekierki ma być w miejscu, gdzie krzyżują się linie pomocnicze


Rysujemy linię kąta prostego wyznaczoną przez ekierkę. To będzie nasza linia szycia.

Mnie niestety pierwsza linia nie wyszła zbyt dobrze i musiałam dokonać poprawki, co widać na poniższym zdjęciu :) Wierzę, że Wam pójdzie lepiej.


Szyjemy  dokładnie po wyznaczonej linii.


Odcinamy róg 1 cm od linii szycia.



Wywijamy na prawą stronę. Prasujemy powstały szew. Nasz róg kopertowy gotowy! Powtarzamy wszystkie opisane wcześniej czynności dla pozostałych rogów.

Dla zobrazowania, jak wygląda tak wykonany szew kopertowy, włożyłam pod zakładkę zieloną tkaninę.

Przypinamy lub fastrygujemy zakładkę na całym obwodzie i przyszywamy blisko brzegu.


GOTOWE!

Czekam na zdjęcia Waszych obrusów, bieżników, podkładek, itp., w których wykonacie szwy kopertowe. Ciekawa jestem bardzo Waszych prac i z przyjemnością pokażę je w najbliższym wpisie Szyję z Adelą. Jeżeli będziecie mieli chęć podzielenia się Waszymi pracami - zapraszam. Wystarczy przysłać zdjęcia wraz z opisem na mój adres e-mail, który znajdziecie w zakładce Kontakt.





 

Co ta paczka w sobie skrywa?

$
0
0
Pewnie pamiętacie, jak pisałam Wam któregoś dnia na FB o awarii żelazka (tutaj-klik). Źle się wtedy zaczął dla mnie ten dzień, bo naprawdę nie lubię chodzić w niedoprasowanych rzeczach do pracy. Cały dzień niezbyt komfortowy miałam i dodatkowo ta myśl, że trzeba będzie wydać kilka nieplanowanych stówek na nowe żelazko.....

Jednak, co się niezbyt dobrze zaczyna, to potem lepiej się kończy. Po południu zapukał listonosz i przyniósł mi sporych rozmiarów paczkę. Paczkę, w której wiedziałam, co będzie, ale Wy już nie :) Wasze propozycje dotyczące zawartości paczki (jakie wpisywaliście w FB) sprawiały, że humor poprawiał mi się z minuty na minutę. Część z Was była naprawdę blisko a były i osoby, które od razu wyczuły, co w tej paczce leżakuje. A co? Tkaniny :) Dzianiny w zasadzie a precyzyjniej mówiąc, to dresówki i ściągacze. 

Pewnie nie jesteście zaskoczeni... albo troszeczkę może, ponieważ z tej paczki zrobiłam taką niewiadomą. W mojej ocenie jest czym zaskakiwać, bo te dresówki to nie takie sobie dresówki, które kupicie w każdym sklepie. O nie! To autorskie wzory, jedyne w swoim rodzaju, unikalne, zaprojektowane przez właścicielkę sklepu Kraina Tkanin (tutaj - klik). Dla mnie nowy sklep na szyciowej mapie materiałowej. Myślę, że warto do niego zaglądać mimo, że dopiero rozkręca swoją działalność w sieci a wzorów na razie jest niewiele. Wiem jednak po rozmowie z właścicielką, że będzie ich więcej i więcej.


Nie ukrywam, że troszkę obawiałam się tej przesyłki a dokładniej mówiąc - bałam się czy te dresówki są warte swojej ceny. Choć wzory zauroczyły mnie już w trakcie oglądania zdjęć na stronie sklepu, to nie miałam pewności czy jakość będzie odpowiadała moim oczekiwaniom. Moje obawy były nieuzasadnione, ale o tym napiszę Wam w dalszej części. Najpierw obejrzyjcie, co do mnie przyszło i co z tego uszyłam. Jak przebrniecie przez całość mojego niezbyt krótkiego wpisu, to na końcu czekać na Was będzie niespodzianka.



Na pierwszy rzut pętelkowa dresówka o gramaturze 200 g/m2 i dźwięcznej nazwie Śnieżny Lisek. Niezbyt gruba, ale idealna na wiosenne i letnie uszytki. Za to bardzo szeroka - całe 180cm! To dużo, bo zazwyczaj miałam przyjemność kupować dzianiny znacznie węższe. Powstała z niej bluza dla całkiem sporego chłopaka, który zawsze się cieszy, kiedy coś dla Niego szyję. Szyję niestety niewiele, bo wykrojów na takie nastoletnie już dziecię posiadam sztuk kilka a na samodzielnie tworzenie wciąż mam za mało czasu i przede wszystkim niezbyt dużo umiejętności.

Do uszycia tej bluzy wybrałam wykrój 652 z Burda Moda dla Dzieci 2/2015, rozmiar 158, który samodzielnie przerobiłam na rozmiar 164. Dziecię me należy do tych nadmiernie szczupłych, więc po uszyciu okazało się, że mocno za szeroka jest. Musiałabym chyba rozmiar 140 przerobić na 164 aby była odpowiednio szczupła.....

Pruć nie zamierzałam, więc po rozmowach z przyszłym właścicielem bluzy zdecydowałam, że na dole powstanie ściągacz. Posunięcie o tyle dobre, że bluza przestała być mocno workowata a zrobiła się po prostu luźna i fajnie opadająca na biodra. Luzy, które są w bluzie w pełni pasują synowi, więc jest ok. Ściągacz, który użyłam do uszycia tej bluzy również pochodzi z Krainy Tkanin. Choć nie planowałam, to muszę pochwalić go za jakość, rozciągliwość i kolorystykę. Miałam już do czynienia z wieloma ściągaczami, ale ten znajduje się w czołówce moich ulubionych. Jest niezwykle rozciągliwy, ale przy okazji dobrze spełniający swoje zadanie, bo po rozciągnięciu wraca do pierwotnych kształtów. Przy tym jest tak samo miękki w dotyku jak dresówka, z której powstała bluza.

Jeżeli chcielibyście uszyć taką bluzkę dla swoich pociech to szczerze polecam. Wykrój niezwykle łatwy i prosty, nawet dla początkujących. Reglanowe rękawy, które uwielbiam....Jak uszyć taką bluzkę pokazywałam kiedyś na bazie innego wykroju, ale bardzo podobnego - instrukcję znajdziecie tutaj (klik).



Bluza znalazła uznanie w oczach dziecka. Nie tylko dlatego, że uszyłam ją JA (dzieci bardzo lubią, kiedy im szyję), ale przede wszystkim dlatego, że jest niezwykle przyjemna w dotyku. Mięciutka, delikatna..... Troszkę moje zadowolenie zostało poturbowane, kiedy bluzę pokazałam Moonszowi memu. Spodobała się, nawet bardzo, ale myślał, że to bluza od.....piżamy! No naprawdę! Wyprowadziłam go z błędu, ale postanowiłam skonsultować jej wygląd z kilkoma postronnymi osobami. Na sześcioro zapytanych dwoje stwierdziło, że to bluza od piżamy. Czworo widziało w moim nowym projekcie fajną bluzkę. Zatem pozostaję przy tym, że to całkiem fajna bluzka i nie zamierzam przekonywać dziecięcia, że może powinnam doszyć do niej spodnie aby w całości stało się nocnym ubraniem. Chyba, że sam do takiego wniosku dojdzie :)


Druga z pętelkowych dresówek, również o gramaturze 200g/m2 i szerokości 180cm ma nazwę Szał Pitagorasa. Ten wzór skradł me serce od pierwszego wejrzenia. W głowie miałam na tę dresówkę pomysłów wiele, ale do tej pory udało mi się uszyć jedynie dwie rzeczy.

W pierwszym podejściu - sukienkę dla córki. Przyszłościowa sukienka, z myślą już o jesiennych dniach, bo na wiosnę dziecię wyposażone we wszystko. Dzisiaj lekko za duża - celowo jednak, bo do jesieni jeszcze kilka miesięcy :) Wiatr podczas zdjęć też nam nie pomagał......Chociaż jakby założyć do niej szeroki pasek....


Wykrój, z którego uszyłam sukienkę był na bluzkę (Model 607 Burda Moda dla Dzieci 1/2013) , ale po delikatnych i zamierzonych modyfikacjach zrobiła się sukienka. Prosta sukienka w szalony wzór. Polecam Wam ten model, bo szyje się niezwykle szybko. Zrezygnowałam tylko z kieszeni, których w sukience mieć nie chciałam. Dekolt wykończyłam z pomocą odszycia, rękawy i dół podwinęłam i przeszyłam. Myślę, że wyszła całkiem fajna. W każdym razie córa zadowolona. Założyła i pierwsze co usłyszałam "Mamo, jaka ona miękka i milusia". Najlepsza rekomendacja dla dresówki i moje słowa schodzą na dalszy plan.


Z Szałem Pitagorasa mam już plany daleko idące :) Dla siebie również taką sukienkę uszyję i będziemy we dwie - ja i córka - paradować po mieście w jednakowych strojach. Do naszej babskiej dwójeczki dołączy syn, bo też ustawił się w kolejce do tej dzianiny. Jak chciał to ma! Uszyłam dla Niego bluzkę. Wykrój ten sam, z którego uszyłam bluzę w liski, ale tym razem wykrój zmniejszyłam pod wymiary syna i zrezygnowałam ze ściągacza na dole.Wyszła idealna - ani za szeroka, ani za wąska. W ogóle to doszłam do wniosku, że ciężko tworzyć dla dorastającego mężczyzny - w barkach robi się szeroki, cała reszta szczupła bardzo....Coraz częściej zastanawiam się nad wykorzystaniem urlopu na jakiś wyjazdowy kurs konstrukcji odzieży.....


A wszystko to z dwóch metrów Szału Pitagorasa....Sama w to nie wierzę :) Szerokość dzianiny 180cm daje poczuć, że można więcej uszyć z 1 metra - bluzka dla syna, sukienka dla córki i dla mnie jeszcze wyjdzie.... Dla Moonsza już nie starczy, mus będzie dokupić, bo jak się rozpędzę to pewnie i Moonsza będę musiała wyposażyć we wdzianko w tym wzorze, żeby mógł się idealnie wkomponować w naszą trójeczkę. Tylko czy nosić będzie chciał? Oto jest pytanie....

Szał Pitagorasa zainspirował mnie do tego, aby wypróbować na nim moje pisaki do tkanin, które kupiłam już jakiś czas temu. Chciałabym pobawić się w małego artystę i pokolorować sukienkę córki, aby dodać jej dziewczęcego charakteru. Na razie tego nie zrobiłam, ale pierwsze testy wykonałam na resztkach powstałych z szycia. Zobaczcie, jaki potencjał ma ten wzór!


Moje nowe uszytki bardzo mnie cieszą. Po pierwsze dlatego, że są poprawnie wykonane a po drugie dlatego, że są unikalne ze względu właśnie na wzory. Wiele razy zdarzało mi się, że uszyłam coś a potem na ulicy spotykałam "mój" materiał na innych osobach, w wózkach niemowlęcych (kołderko-kocyki), w poduszkach, itp. Wzór ten sam wszechobecny....

Z wzorami, które oferuje Kraina Tkanin  mam szansę być "nie masowa". Uważam, że fajnie jest nosić coś innego niż mają wszyscy mimo, że uszyte rzeczy nie są autorskich projektów. Fajnie jest także, kiedy inni tę unikalność wzoru dostrzegają i pytają, gdzie taki materiał kupiłam. A już pytają :)

Unikalność wzoru to jedno, ale jest jeszcze coś, co sprawia, że moje zadowolenie z tych dzianin zostało dodatkowo spotęgowane. Jakość.....Specem nie jestem, ale moje palce są dosyć czułe i od razu zauważyłam różnicę. Dzieci też a i teściowa nad miękkością się pozachwycała, bo te dzianiny i ściągacze są niezwykle miękkie. Po praniu też i nie straciły koloru. Przetestowałam, więc wiem :)

Nie wiem czy mieliście kiedyś do czynienia z dzianinami drukowanymi, które w dotyku sprawiały wrażenie sztywnych w miejscu nadruku? Ja miałam. Zawsze zastanawiałam się, dlaczego nadrukowany wzór jest tak wyczuwalny pod palcami. Przyznaję, że po kilku spotkaniach z takimi dzianinami zaczęłam starać się je omijać szerokim łukiem. Po wielokrotnym praniu nadruk stawał się coraz bardziej wybrakowany a moje dziecię coraz mniej chętnie chciało takie uszytki nosić na gołą skórę skarżąc się, że drapią. Mnie nie drapały, ale moją córkę tak. W sumie jej skóra młodsza, delikatniejsza. Syn generalnie nie zwraca uwagi na takie drobiazgi, więc nie wiem jakie ma odczucia:) 

Po otrzymaniu paczki z Krainy Tkanin pierwsze, co mnie zastanowiło to fakt, że te dresówki - mimo nadruku - są bardzo miękkie i delikatne a sam wzór niewyczuwalny. I te kolory - nasycone......Zaczęłam więc drążyć :) Lubię wiedzieć po prostu..... Właścicielka sklepu okazała się niezwykle przyjaźnie nastawioną osobą do takich dociekliwych osób jak ja. I teraz już wiem skąd taka zauważalna różnica w jakości nadruku. Opowiem Wam o tym, bo uważam, że jest to wiedza niezwykle cenna, aby zrozumieć jak powstają nadruki i skąd różnice w cenach i jakości za potencjalnie takie same dzianiny. Takie same a jednak inne....

Wzory na dresówkach z Krainy Tkanin są drukowane metodą druku cyfrowego. Nadruki mogą też powstawać metodą sitodruku i podejrzewam, że ja z takimi do tej pory miałam do czynienia. W zasadzie jestem tego dzisiaj pewna:) Jak rozpoznać, którą metodą został nadrukowany wzór - zakładając, że w opisie sprzedawanej dzianiny nie ma informacji o zastosowanej metodzie nadruku?

Najłatwiej różnicę można poczuć "pod palcami". Te drukowane sitodrukiem mają wyczuwalną "sztywność" nadruku a te drukowane cyfrowo nadruk mają niewyczuwalny. Wszystko dlatego, że przy sitodruku farbę nakłada się jakby "na wierzch" dzianiny a przy druku cyfrowym nadruk wypełnia wszystkie włókna. Sprawdzić to można także poprzez delikatne rozciągnięcie dzianiny. Przy sitodruku pomiędzy prążkami widoczny będzie oryginalny kolor włókna, ponieważ farba nie wnika w całą dzianinę. Ja miałam w domu taką dzianinę ze "sztywnym" nadrukiem, więc wykonałam test :) Myślę, że nadrukowana była sitodrukiem.....


Przy druku cyfrowym farba wkomponowuje się w całą dzianinę a efekt jest taki, że tej farby po prostu nie czuć podczas dotyku i tkanina jest jakby w pełni wzorzysta mimo rozciągnięcia. No i w dotyku miękka i delikatna. Naprawdę czuć różnicę!


A co jeżeli dotknąć nie możemy dzianiny, którą kupić chcemy? Wtedy mamy trudniej :) Możemy zwrócić uwagę na szczegółowość nadruku i kolorystykę. W druku cyfrowym nie ma ograniczeń kolorystycznych, sitodruk takie ograniczenia posiada (ponoć 5-6 kolorów max). Jeżeli jednak nadal mamy wątpliwości jaką metodą nadruk został wykonany - najlepiej zapytać sprzedawcę, tak jak zrobiłam to ja. Dzięki temu stałam się bardziej świadomym tkaninowym konsumentem i wierzę w to, że ta wiedza będzie przydatna również dla Was.

No to się rozpisałam :) Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam. Na koniec mam dla Was niespodziankę. Taka jestem! Po wielu moich dociekliwych pytaniach i miłych elektronicznych rozmowach z właścicielką sklepu Kraina Tkanin urodził się pomysł na to, abyście i Wy mogli przekonać się czy jakość tych unikalnych dresówek spełni Wasze oczekiwania. Zatem we współpracy z Kraina Tkanin specjalnie dla Was - wyjątkowa oferta na zakupy.  

Od dzisiaj do możecie składać zamówienia w sklepie (tutaj -klik) z 15% zniżką
Wystarczy podczas składania zamówienia wpisać w dedykowane pole kod rabatowy,
 aby uzyskać niższą cenę. 
Kod rabatowy to adelaszyje
Spieszcie się, bo działa on tylko dla zamówień złożonych do 22 maja 2016. 




 




Jak zrobić odszycie pach i dekoltu, czyli szycie wg Adeli

$
0
0
Sezon letni zbliża się wielkimi krokami. Upalna pogoda nie sprzyja noszeniu sukienek czy bluzek z rękawami. W takie ciepłe dni najczęściej wybieram dla siebie i dzieci ubrania, które rękawów nie posiadają. Skoro rękawów brak, to fajnie byłoby ładnie wykończyć nie tylko dekolt, ale również podkroje pach.....O tym będzie dzisiejszy wpis.

Odszycie pach i dekoltu to jeden w tych elementów, który sprawiał, że letnia garderoba nie była przeze mnie zbyt często tworzona. Nie wiem skąd, nie wiem jak, ale podczas szycia "zielonej materii" (pisałam o niej tutaj - klik), wpadła mi do głowy myśl, aby zrobić odszycie pach i dekoltu za jednym razem. Jak próbowałam wykańczać pachy wcześniej....nie będę Wam pisać, ale uwierzcie - to była kombinacja, której nie chcę już powtarzać :) Dzisiaj radzę sobie z odszyciami lepiej lub gorzej, ale jest zdecydowanie lepiej niż kiedyś. Mimo niedoskonałej jeszcze umiejętności, postanowiłam podzielić się z Wami wiedzą, którą w ostatnim czasie z powodzeniem wykorzystuję podczas szycia sukienek da córki.

Jak zrobić odszycie pach i dekoltu?  O tym będzie dzisiejsza instrukcja. Zrobiłam ją na przykładzie tworzonej niedawno sukienki bez rękawków. Moja sukienka posiada podszewkę, która pomoże mi w wykonaniu odszycia. Jeżeli Wasz projekt nie zakłada podszewki, to musicie wyciąć z materiału części odszycia przodu oraz tyłu z uwzględnieniem podkrojów pach. Jak to zrobić nie pokażę w tym wpisie, ale jeżeli będziecie mieli takie życzenie - przygotuję instrukcję na ten temat w najbliższym czasie.

 Jak zrobić odszycie pach i dekoltu ?


Moja instrukcja uwzględnia fakt, że przód góry sukienki składa się z jednej części a tył z dwóch, ponieważ będę wszywać zamek. Zatem, aby skorzystać ze wskazówek zawartych w tym wpisie zalecam Wam przygotowanie następujących elementów:
  1. Przód sukienki składający się z 1 części - u mnie z niebieską wypustką (jak wszyć wypustkę pokazywałam tutaj - klik)
  2. Tył sukienki składający się z 2 części - na zdjęciu nie widać dwóch części (zbyt dokładnie ułożyłam części tyłu), ale zapewniam Was, że są :)
  3. Przód podszewki składający się z 1 części - u mnie biały element
  4. Tył podszewki składający się z 2 części - u mnie białe elementy


KROK 1

Zszywamy szwy ramion sukienki. W tym celu składamy brzegi ramion przodu i tyłu do siebie (prawa strona do prawej) i zszywamy. Takie same czynności wykonujemy z podszewką pamiętając, aby prawa strona materiału przylegała do prawej.



KROK 2

Rozkładamy zszyte na ramionach części sukienki, rozprasowujemy szwy. Tak samo postępujemy z zszytymi częściami podszewki.





KROK 3

Układamy zszytą na ramionach i rozłożoną podszewkę na zszytą na ramionach i rozłożoną sukienkę. Pamiętamy, aby prawa strona podszewki przylegała do prawej strony sukienki.


KROK 4
Spinamy lub fastrygujemy (jak kto woli) obie warstwy (sukienka+podszewka) wzdłuż linii dekoltu oraz podkroju pach.




KROK 5
 
Zszywamy spięte wcześniej obie warstwy wzdłuż linii podkroju pach oraz dekoltu.




Zalecam, aby szycie podkroju pach oraz dekoltu rozpocząć około 1 cm od brzegu po to, aby łatwiej było nam później wszyć zamek oraz zszyć szwy boczne sukienki. Jeżeli nie przewidujecie zamka w Waszych projektach ani nie zależy Wam na tym, aby podszewka na lewej stronie nie miała widocznych lewej strony szwów, to możecie z powodzeniem nie pozostawiać 1cm od brzegów i zszyć całość od początku do końca.

KROK 6

Nacinamy delikatnie materiał wzdłuż linii szycia - zarówno na podkrojach pach i dekoltu. Dzięki temu po wywinięciu sukienki na prawą stronę nie będziemy mieli efektu ciągnięcia i marszczenia.



KROK7

Teraz najtrudniejsza dla mnie do wytłumaczenia część całej procedury :) Mam nadzieję, że zdjęcia poglądowe pozwolą Wam zrozumieć, co mam na myśli. Wkładamy rękę między podszewkę a sukienkę i łapiemy końce pleców (tyłu) sukienki i przeciągamy przez ten tunel, który powstał pomiędzy liniami szycia podkroju pach i dekoltu. Dzięki temu wywiniemy całość na prawą stronę. Na zdjęciu zaznaczyłam strzałkami kierunek wywijania. 










KROK 8

Po wywinięciu na prawą stronę prasujemy całość.


GOTOWE!!!!!

Nasza część sukienki ma wszytą podszewkę a dekolt i pachy są ładnie odszyte. Pozostaje teraz tylko wszyć zamek lub zszyć szew tyłu oraz zszyć szwy boczne zarówno sukienki jak i podszewki.




Życzę Wam powodzenia!


Co robiła Adela, gdy jej nie było?

$
0
0


No nie było mnie - fakt. Byłam, ale się nie ujawniałam, nie pisałam, w zasadzie to też mało szyłam. Nie miałam siły, nie miałam ochoty, potrzebowałam czasu na zmierzenie się z życiem. Tak wiele się w ostatnich miesiącach działo...Wszystko razem i do kupy sprawiło, że musiałam usiąść i mieć czas na codzienność, na melancholię i zadumę.

Od razu chcę Was uspokoić, że nic złego nie dopadło ani mnie, ani moich dzieci i Moonsza. U nas wszystko w porządku, ale życie napisało taki scenariusz, że wiele zadziało się u osób bardzo nam bliskich. Była choroba, był szpital, było cierpienie a w rezultacie ostatnie pożegnanie....Trudno wtedy ot tak, po prostu udawać, że nic się nie stało, usiąść do maszyny i szyć. Jestem na co dzień twardzielką, która idzie do przodu bez względu na okoliczności. Nie tym razem. Maszyna jest moją odskocznią od tego, co dopada mnie w międzyczasie, ale okazało się, że nie w każdej sytuacji. Przez ten czas, kiedy zupełnie nic nie pisałam na blogu, trudno mi było zebrać w sobie kreatywność i lekkość w działaniu. Znacie pewnie to uczucie, prawda? Potrzebowałam czasu, aby ogarnąć w głowie wydarzenia sprzed kilku miesięcy, nabrać na nowo mocy do szycia i działania. Potrzebowałam czasu na to, aby na nowo poukładać proporcje czasu, jaki poświęcam na życie rodzinne, zawodowe i na szycie. To taki frazes może, ale jednak....Gdzieś w codzienności człowiek biega i biega, zapominając przy tym, że czas, który mamy nie jest z gumy....Po raz kolejny uświadomiłam sobie, że muszę zwolnić i przetasować priorytety. Zrobiłam to.

Potem były wakacje, czas pierwszych samodzielnych wyjazdów młodszej latorośli i moim z tym związanym....a....powiem to - stresem :) Jak to Mama - przeżywałam bardziej od dziecięcia (skrycie oczywiście, żeby nie zniechęcić). Okazało się, że troski moje były niepotrzebne, bo wyjazd bez rodziców był fantastyczną przygodą. Letnie miesiące to też był czas na życie rodzinne, na bezstroskę i wyjazdy. Jak zwykle podczas wojaży wypatrzyłam maszynę :) Nawet materiały wypatrzyłam, ale ograniczone miałam możliwości wagowe walizki, więc musiałam się obejść tym razem bez zakupów. Pokażę Wam jednak pracownię krawiecką, jaką zauważyłam na jednym z 'zagramanicznych'  targowisk. Zauroczył mnie owerlok....i jak widać, prawdziwa pasja, chęć szycia obroni się w każdych warunkach. Nie potrzeba mieć pięknej pracowni, nie potrzeba mieć wypasionej maszyny żeby szyć. Wystarczy kawałek podłogi, stół, krzesło i oświetlenie.....





Po wakacjach przyszedł nowy rok szkolny, nowe wyzwania i nowy plan zajęć również dla mnie. Ogarnięty już w całości, testowany w praktyce, więc teraz mogę w pełni i w całości oddać się w wybrane wieczory temu, co kocham nad życie - szyciu. Mam znów dużo siły, jeszcze więcej pomysłów i sporo materiałów w szafie.

Informuję zatem, że szycie istnieje nadal w moim życiu. W ramach rozruchu popełniłam pierwsze próby uszycia tiulowych spódniczek. Zdjęcia mocno robocze, ale są. Szycie tej i innych spódniczek szło mi co najmniej ciężko. Pierwsze moje podejście do tiulu i okupione wielokrotnym pruciem. Z efektu finalnego jestem zadowolona, bo i zadowolona jest córka. Wyszło zwiewnie, wyszło lekko, wyszło jak na pierwszy raz całkiem dobrze. Więcej o tiulówkach napiszę w odrębnym wpisie i podzielę się z Wami przemyśleniami :) Dzisiaj tylko mała 'zajawka'. 


Wracam do wirtualnego świata blogerki szyciowej, witam się z Wami ponownie po przerwie i zapraszam do odwiedzin. Postaram się dostarczyć Wam sporo nowych inspiracji na jesienne i zimowe wieczory. 







Guzikowy zawrót głowy

$
0
0
Guziki...ostatnio z wielką pasją je kolekcjonuję. Ich wybór jest tak ogromny... Kolorystyka, wzory, rozmiary - wszystko sprawia, że może aż się zakręcić w głowie. Guziki uwielbiam. Lubię wykorzystywać je do wykończenia - z pozoru - zwyczajnych projektów. Potrafią dodać smaczku i charakteru zarówno tym prostym, jak i bardziej skomplikowanym uszytkom. Dlatego wciąż poszukuję nowych. Jeżeli znajdę je w dobrej - jak dla mnie - cenie, to moja radość z poszukiwań jest podwójna. Mam ich już całkiem sporą kolekcję.....Chyba muszę przystopować :)

Guziki kupuję zarówno w sklepach stacjonarnych jak i w internecie. Dostaję od znajomych, znajomych znajomych i nieznajomych :) Część z nich dzisiaj chciałabym Wam pokazać. Dla nas szyjących, guzik może być tak samo ważnym akcesorium jak maszyna, igła do maszyny czy nożyczki. Przynajmniej dla mnie guzik jest bardzo wartościowym gadżetem :) Ozdabiam nimi wszystko, co da się ozdobić. Przyszywam je tam, gdzie widzę, że mogą być pożądanym dodatkiem....Wykorzystuję je w swoich projektach na wiele sposobów - pełnią zarówno rolę tradycyjnego zapięcia, jak i dekoracyjnego wykończenia. Guziki rządzą!





Fantastycznie sprawdzają się podczas szycia maskotek. Ja wykorzystuję je zawsze, kiedy szyję słoniki. Piękny guzik może być ciekawym okiem słonika :) Moje słoniki możecie obejrzeć tutaj - klik oraz tutaj - klik .


Dekoracyjny guzik może także dodać charakteru strojom, jakie szyję królikom. Kilka przykładów guzikowego wykończenia znajdziecie na zdjęciach moich króliczych projektów, które pokazywałam tutaj (klik) oraz tutaj (klik).





Guzik może być również fantastycznym dopełnieniem poszewek na poduszek, pościeli i innych domowych przydasi, jak na przykład koszyków na pieczywo - pokazywałam taki koszyk tutaj (klik). Zwyczajny koszyk dzięki dekoracji guzikiem zyskuje wyjątkowego charakteru. Dla niektórych z Was będzie to zbędny gadżet. Dla mnie jednak nie :) Guzik to tania i fajna dekoracja, którą można wykorzystywać na wiele sposobów.



Moje ostatnie zdobycze to guziki drewniane. Śliczne, kolorowe, w kształcie tradycyjnie okrągłym. Kupiłam je przez internet w bardzo dobrej cenie i naprawdę nie mogłam się doczekać, kiedy dotrze do mnie paczka. Przyszła w piątek i jestem mega szczęśliwa. Są naprawdę dobrej jakości, mają żywe kolory, ciekawe wzory.


Kolejna zdobycz to guziki w kształcie sówek. Co prawda szał na sowy chyba już mija, ale ja te guziki bardzo lubię i na pewno wykorzystam w wielu projektach na dziecięce ubrania czy przydasie.....o ile uda mi się do nich przekonać własne dzieci, bo na razie sówkom mówią zdecydowane "NIE".

Niezwykle słodkie, dziewczęce i kolorowe - guziki kwiatuszki. Są niewielkie. Może trudno byłoby je używać w tradycyjny sposób - do zapinania - ale idealnie nadadzą się jako ozdoba. Już nawet mam w głowie pomysł na sukieneczkę z guzikową aplikacją....


Wiele innych guzików zamieszkuje mój szyciowy pokój. Dzisiaj pokazałam Wam tylko część mojej kolekcji. Uwielbiam je i wciąż szukam nowych. Kto wie, kiedy się przydadzą? :)



A Wy? Zbieracie guziki czy kupujecie tylko wtedy, kiedy potrzebujecie konkretnego kształtu i koloru? A może macie inną zbieraczą pasję związaną z szyciem poza tkaninami, bo tkaniny dla osoby szyjącej to w moim rozumieniu absolutny standard :)

Jak uszyć spódniczkę z tiulu na gumce, czyli Szycie wg Adeli

$
0
0
Spódniczka z tiulu - obiekt pożądania przez wiele mniejszych i większych dziewczynek. Uszyłam takich już kilka. Nie ukrywam, że łatwo nie było za pierwszym razem. Zanim doszłam do tego, jak uzyskać oczekiwany przeze mnie efekt wiele razy prułam, szyłam i znowu prułam. Nic nie przychodzi od razu, szczególnie wtedy, gdy szycie odbywa się metodą prób i błędów. Czy moja spódniczka jest idealna? Na pewno nie, ale prosiliście o instrukcję jej szycia, więc dzisiaj wpis dotyczy właśnie szycia tiulowej spódniczki a'la Adela.

Metoda, którą Wam pokażę to jedna z wielu, jakie testowałam. Zalecam traktowanie mojej instrukcji jako bazy do własnych poszukiwań.

Spódniczka, którą uszyłam na potrzeby tej instrukcji jest na podszewkowej spódniczce upiętej w kontrafałdy. Oczywiście można podszewkę uformować również z koła, z półkola czy też z prostego prostokąta. Kształt podszewki będzie w jakiś sposób decydować o tym, jak zachowywać będzie się spódnica po uszyciu. Spódniczka szyta na kole czy połowie koła będzie się mocniej "kołować" niż taka uszyta z prostokąta. Natomiast kontrafałdy dadzą nam pośredni efekt pomiędzy mocno kołującą się spódnicą z koła a taką prawie "nie kołującą się" szytą z prostokąta.

Zatem zaczynamy! 



Tutorial przygotowywałam ciemną nocą, dlatego wybaczcie za jakość zdjęć. Musiałam użyć dosyć mocnych lamp, aby doświetlić pole pracy a w efekcie zdjęcia są mocno naświetlone, abyście mogli dostrzec to, co na poszczególnych etapach robiłam i fotografowałam. 

Mam nadzieję, że przebrniecie przez cały wpis:) 

JAK USZYĆ SPÓDNICZKĘ Z TIULU NA GUMCE



KROK 1

Ustalamy długość docelową naszej tiulowej spódniczki bez paska/gumki. U mnie będzie to 45cm. Ze względu na to, że nie chcę, aby podszewka spódnicy była idealnie równa z częścią tiulową to ustalam, że podszewka będzie 5 cm krótsza niż docelowa długość spódnicy, czyli będzie miała 40 cm + zapas na podwinięcie dołu podszewki. U mnie zapas wynosi 2 cm, więc razem 42 cm. Wycinamy prostokąt z materiału, gdzie szerokość prostokąta będzie długością naszej podszewki (42 cm) a długość prostokąta będzie szerokością spódnicy przed zmarszeniem/upięciem. Jaką długość materiału wyciąć? Tutaj każdy z Was musi sam ustalić tę szerokość uwzględniając wymiary osoby, dla której będzie tworzona spódniczka, objętości finalnej spódniczki, itp. U mnie długość materiału ma 145 cm + zapas na szew. Mój zapas to 2cm, więc  razem 147cm.



KROK 2

Zabezpieczamy brzegi podszewki, aby się nie strzępiły, czyli obszywamy je :)

KROK 3 
 
Rysujemy linie pomocnicze na całej długości naszego wyciętego z materiału prostokąta. Linie wyznaczą nam miejsca przyszycia poszczególnych warstw tiulu do podszewki. Odległości pomiędzy liniami pomocniczymi oraz ich ilość to sprawa indywidualna. Jeżeli chcecie, aby spódniczka była bardziej obfita wizualnie to zalecam wyrysować większą ilość linii pomocniczych, jednak wtedy musicie się liczyć z tym, że trzeba będzie poświęcić większą ilość tiulu na uszycie spódniczki. Ja postanowiłam, że moja spódniczka będzie miała maksymalnie 3-4 warstwy tiulu, stąd trzy linie pomocnicze.

Dla szytej przeze mnie spódniczki, linie pomocnicze wyznaczyłam w odległościach (wyznaczone od dołu podwiniętej już podszewki):
a) pierwsza linia w odległości 5cm
b) druga linia w odległości 20 cm
c) trzecia linia w odległości 28 cm



 KROK 4 
Na górnej części materiału - ta, do której doszyjemy gumę - wyznaczamy miejsca, z których będziemy formować kontrafałdy. Jak wyliczyć i upinać kontrafałdy pokaże w następnym wpisie, ponieważ gdybym zrobiła to w tym, to zapewne byście się znudzili, pogubili i zniechęcili :) 


KROK 5
Zszywamy krótsze boki podszewki tak, aby powstał nam jeden kawałek materiału - przykładamy jeden krótszy brzeg podszewki do drugiego pamiętając, aby prawa strona przylegała do prawej.  Po zszyciu musimy sprawdzić czy linie pomocnicze "spotkały się" ze sobą na styku linii szwu.
 Powinny :)

KROK 6
Podwijamy dół podszewkowej spódniczki. Nie będę pokazywać jak to się robi, bo jestem przekonana, że to wiecie :)

KROK 7

Przygotowujemy paski tiulu, które będziemy doszywać do naszej podszewkowej spódniczki.
Nie podam Wam konkretnych wymiarów tych pasków, ponieważ będą one różne dla różnych rozmiarów spódniczek i dla wyznaczonych linii pomocniczych. Na przykładzie mojej spódniczki postaram się Wam pokazać jak wyliczałam szerokość pasków tiulowych.

Jak pisałam wcześniej, założyłam, że w mojej spódniczce każda warstwa tiulu będzie wystawać około 5 cm od dołu spódniczkowej podszewki, dlatego moje paski tiulu mają szerokość:

a) dla pierwszej warstwy  - 5 cm odległości do pierwszej linii pomocniczej + 5 cm, które ma wystawać poza podszewkę. Razem 10 cm
b) dla drugiej warstwy - 20cm odległości do drugiej linii pomocniczej + 5cm, które ma wystawać poza podszewkę. Razem 25cm
c) dla trzeciej warstwy - 28 cm odległości do trzeciej linii pomocniczej + 5cm, które ma wystawać poza podszewkę. Razem 33 cm
d) dla czwartej warstwy (wierzchniej) - 40 cm długości podszewki + 5cm, które ma wystawać poza podszewkę. Razem 45 cm. Do tego dodaję 1 cm, czyli razem będzie 46 cm. Dlaczego? Dlatego, że im więcej warstw tiulu tym bardziej wierzchnie warstwy "się unoszą" na całej konstrukcji. Jeżeli nie dodam tego 1 cm to może się zdarzyć, że po zszyciu wszystkiego w całość, wierzchnia warstwa tiulu będzie sprawiała wrażenie, że jest krótsza od reszty. Szczerze Wam powiem, że nie wiem czy 1 cm to idealny zapas, ale po kilku spódniczkach szytych na moją córkę wiem, że 1 cm jest akurat dla mojej spódniczki odpowiedni.

Długość paska tiulowego....Tu znowu musicie sami zdecydować i wyliczyć, biorąc pod uwagę to, jaką długość ma Wasza podszewka, jakiej szerokości macie tiul itp. Mój tiul ma 160cm, więc na upięcie jednej warstwy (niezbyt gęsto) potrzebuję minimum podwójnej długości, czyli 320 cm. Przy gęściejszym upinaniu zużywam znacznie dłuższego kawałka, nawet 480 cm. Niestety przy szyciu tiulowej spódniczki nie ma gotowej recepty na wymiary. Każdy z Was musi sam to dopasować.

Finalnie moje paski tiulu mają wymiary:
a) dla pierwszej warstwy 2 paski - 10x160cm każdy
b) dla drugiej warstwy 2 paski - 25x160cm każdy
c) dla trzeciej warstwy 2 paski - 33x160cm każdy
d) dla czwartej warstwy 2 paski - 46x160 każdy


 KROK 8

Upinamy pierwszą warstwę tiulu formując zakładki wzdłuż pierwszej linii pomocniczej narysowanej na podszewkowej spódnicy. Oczywiście możecie nie formować zakładek a jedynie zmarszczyć tiul i przypiąć wzdłuż linii pomocniczej.

Ja stosuję zakładki, bo efekt,  który dzięki takiemu ułożeniu tiulu uzyskałam, bardzo zadowolił zarówno moją córkę jak i mnie. Marszczony tiul wygląda też super i nie mogę powiedzieć, że takie upięcie jest złe a jedyne słuszne to takie z zakładkami. Tak nie jest :) Moja spódnica powstała właśnie poprzez upięcia na zakładkę i dlatego taką metodę Wam pokazuję. Wy zróbcie tak, jak  będzie łatwiej i przyjemniej. 

Upinanie na zakładkę jest na pewno bardzo czasochłonne.....





Bez względu na to, jak zostanie upięta warstwa tiulu wzdłuż pierwszej linii pomocniczej , przyjdzie taki moment, że trzeba będzie tę warstwę przyszyć do podszewki :) Ja robię to z wykorzystaniem ściegu zygzakowego. Po przyszyciu - obcinam kawałki tiulu, które wystają ponad szew, aby całość wyglądała schludniej.







KROK 9 

Upinamy drugą warstwę tiulu formując zakładki (lub marszcząc tiul) wzdłuż drugiej linii pomocniczej. Przyszywamy i odcinamy wystające kawałki - podobnie jak w pierwszej warstwie tiulu.




 KROK 10
Kolejne warstwy tiulu przypinamy i przyszywamy wzdłuż kolejnych wyrysowanych linii pomocniczych. Szycia tiulowych warstw będzie tyle, ile linii pomocniczych wyrysujecie sobie na podszewkowej spódnicy.

 KROK 11

Ostatnią warstwę tiulu powinniśmy doszyć do górnego brzegu podszewki, ale na razie tego nie robimy, ponieważ najpierw musimy uformować kontrafałdy w podszewce. Oczywiście kontarfałdy można uformować na początku, jeszcze przed rozpoczęciem przyszywania tiulowych warstw. Ja jednak formowanie kontrafałd zostawiam na koniec. Dla uformowania kontrafałd pomocne będą linie, które wyrysowaliśmy sobie na początkowym etapie naszej pracy nad tiulową spódnicą. 



KROK 12 
Uformowane kontrafałdy przeszywamy na maszynie po to, aby kontrafałdy nam się "nie rozjechały" na dalszym etapie pracy ze spódniczką.

Tworząc kontrafałdy musimy pamiętać, aby powstały po upięciu otwór, był odpowiednio duży i umożliwiał swobodne założenie spódniczki. Spódniczka na gumkę nie posiada zamka, dlatego wielkość otworu jest bardzo ważny. Ja wyznaczając kontrafałdy zakładam, że otwór, który powstanie musi być przynajmniej taki jak obwód bioder osoby, dla której powstaje spódniczka,  powiększony o 1-2cm zapas. Oznacza to, że jeżeli obwód bioder wynosi np. 50cm, to otwór, który powstanie powinien mieć 51-52cm.

KROK 13
Po uformowaniu kontrafałd i ich przeszyciu na maszynie przystępujemy do przypięcia i przyszycia ostatniej warstwy tiulu. Z moich obserwacji wynika, że tę ostatnią warstwę tiulu dobrze jest upinać tak, aby zakładki były jak najmniejsze i aby było ich dużo. Dzięki temu ostatnia warstwa tiulu ładniej się układa tworząc wizualny efekt obfitości tiulowej spódniczki oraz unikamy efektu prześwitywania podszewki przez tiul. Po upięciu oczywiście przyszywamy tiul do podszewki.

Nasza spódniczka jest prawie gotowa. Jest mocno tiulowa od dołu, ładnie się układa i nie ma formy bombki.



 KROK 14
Czas na doszycie gumki. Ja do takich spódniczek wykorzystuję szerokie gumy, które same w sobie są ozdobą spódniczki. Przygotowuję kawałek gumy powiększony o zapas na szew. Jaką długość powinna mieć guma? To zależy od tego jak bardzo guma się rozciąga oraz od tego, jaki obwód pasa ma Wasza modelka. Gumę zszywamy wzdłuż krótszych boków. Zszytą gumę doszywamy do spódniczki.

Musimy pamiętać, że zszyta guma będzie miała mniejszy obwód niż otwór spódniczki, do którego gumę doszywać będziemy. Dlaczego? Otwór spódniczki to obwód bioder +1-2cm a zszyta guma odpowiada obwodowi pasa pomniejszony o rozciągliwość gumy :)

Wszywając gumę do spódniczki wykorzystuję metodę, którą z powodzeniem stosuję również przy wykańczaniu dekoltów pliską. Metodę pokazywałam tutaj (klik). Najważniejsze to wyznaczyć równe cztery odcinki na gumie i równe cztery odcinki na otworze spódniczki. Następnie wyznaczone punkty na gumie spinam z wyznaczonymi punktami na spódniczce i przyszywam gumę do spódniczki lekko ją naciągając. Dzięki temu mam pewność, że po przyszyciu gumy, spódniczka będzie się jednakowo marszczyć na całym obwodzie. Szczegóły metody znajdziecie we wpisie, do którego link podałam kilka zdań wcześniej.


Po doszyciu gumy przymierzamy spódniczkę. Powinna pasować :) Ja niestety nie pokaże Wam spódniczki na modelce...Innym razem :)






Pokażę Wam natomiast spódniczkę, którą uszyłam wcześniej wg tej metody.


GOTOWE ! 

Kilka informacji dodatkowych. Dlaczego tiul przyszywam warstwowo o różnych długościach od dołu wg linii pomocniczych a nie od razu wszystkie warstwy jednakowej długości u góry podszewkowej spódniczki? Hm....W mojej ocenie takie upięcie i szycie, jak Wam pokazuję sprawia, że spódnica jest optycznie wypełniona od dołu spódniczki i lepiej się układa. Przyszycie wszystkich warstw jednakowej długości w mojej ocenie powoduje, że przy pasku/gumie tworzy się efekt bombki. Ja takiego efektu nie lubię, dlatego upinam tiul właśnie w taki sposób, jak Wam pokazałam. Ponadto mam wrażenie (może błędne), że dzięki warstwowemu upinaniu tiulu do podszewki wykorzystuję mniejszą ilość tiulu a uzyskuję efekt taki, jakbym użyła go bardzo dużo. Czy to dobra metoda - nie wiem. Ja jestem z niej zadowolona a Wam zalecam poszukiwanie własnych idealnych metod dla uzyskania efektu, na którym Wam zależy. Najważniejsza jest satysfakcja z uszytej spódniczki.

Miłego szycia!
Czekam na Wasze komentarze, wskazówki rady i.....koniecznie pochwalcie się efektami, jeżeli zdecydujecie się uszyć swoją tiulową spódniczkę z pomocą adeli.




Do uszycia tiulowej spódniczki użyłam:

a) materiał podszewkowy o wymiarach 147x42 cm
b) 20cm tiulu różowego o szerokości 160 cm 
c) 208 cm tiulu czarnego o szerokości 160cm
d) 43cm szerokiej gumy w kolorze czerwonym
e) nici Ariadna w kolorze czarnym, różowym i białym
f) maszynę Łucznik Malwina
g) owerlock Singer 14SH754

Uszycie tiulowej spódniczki zajęło mi 2,5 godziny (łącznie z etapem przygotowań).

Powroty są trudne...

$
0
0


3 lata....Tak, ponad 3 lata minęły od ostatniego wpisu na tym blogu. Strasznie dużo !!! Nie pisałam, ale też nie zamknęłam bloga, ponieważ wiedziałam, że przyjdzie taki moment, taki dzień, kiedy usiądę do komputera i opublikuję post. Post, który będzie początkiem nowego.

Piszę o tym od razu - Adela Szyje już nigdy nie będzie taka, jak kiedyś. Będzie inna. Teraz jest ten moment, że możesz dotrwać do końca tego wpisu i po lekturze podjąć decyzję czy zostajesz, lub też możesz od razu się "odmeldować", jeżeli uważasz, że Adela Szyje już nie jest blogiem, w życiu którego chcesz uczestniczyć. Jakąkolwiek decyzję podejmiesz ja ją uszanuję. W końcu to ja pierwsza zniknęłam ponad 3 lata temu bez słowa wyjaśnienia.Możliwe jednak, że czytając ten wpis jest to Twoje pierwsze spotkanie z blogiem Adela Szyje i nie wiesz o co chodzi i po co tak naprawdę ten wpis. Wszystkiego dowiesz się w dalszej części wpisu.


Dlaczego tak długo było tu cicho i skąd pomysł na kontynuowanie bloga Adela Szyje? Powodów jest wiele....
PO PIERWSZE - przez 3 lata świat poszedł do przodu :) a Adela została z tyłu.... Pod każdym względem z tyłu. Media społecznościowe weszły w nowy wymiar (wiecie....te wszystkie relacje, posty, hasztagi, itp.). Na rynku są zupełnie inne maszyny do szycia,z nowymi możliwościami, których nie znam. Moje umiejętności też jakby stanęły w miejscu. Jestem samoukiem a każdy samouk aby się rozwijać musi trenować. Ja od dłuższego czasu nie trenuję :( - i to jest DRUGI POWÓD. Mam piękny szyciowy pokój, mam maszyny, całe szafki materiałów i czekałam......aż będę mogła szyć. Nie szyłam, więc nie miałam co pokazać, nie mogłam pochwalić się żadnym nowym projektem, nie miałam możliwości przygotowania dla Ciebie instrukcji "jak ja to robię".  Chyba zrozumiesz, że musiałam przystopować "stare" aby mogło przyjść kiedyś "nowe"...

To trzeba było szyć! - powiesz. No właśnie....I pojawia się PO TRZECIE. Tym trzecim powodem jest zdrowie, które mi nie pozwalało na spędzanie takiej ilości czasu przy maszynie, jak kiedyś. Ba! Przez wiele miesięcy, które ułożyły się w lata, w ogóle nie mogłam siedzieć przy maszynie. Pochylenie przy wykrojach, przy maszynie nie było (i nadal nie jest) pozycją, za którą mój lekarz by mnie pochwalił. Niestety.....A lekarza muszę się słuchać, jeżeli chcę dotrwać w sprawności ruchowej do starości. Raczej chcę :)

Wcześniej nie wyobrażałam sobie, że mogłabym publikować na Adela Szyje wpisy, które z szyciem nie są bezpośrednio związane. Dopiero niedawno uświadomiłam sobie, że Adela szyć może nie tylko na maszynie! Adela przecież "szyje" swój każdy dzień - zszywa w całość te wszystkie kawałki, które później przybierają formę codzienności, przygody, radości, smutku, strachu, itp. Kiedyś o tym wszystkim napiszę - jeżeli będziesz chcieć o tym przeczytać.

Zmieni się zatem ten blog z typowo szyciowego na blog o kreatywnym życiu Adeli, bo nuda to nie jest słowo, które gości w moim życiu. Myślę, że niedługo pokażę na kartach tego bloga mój nowy twórczy świat. Może nawet i jakąś instrukcję przygotuję, bo w głowie wciąż mam tysiące pomysłów. Będzie więc trochę o robótkach ręcznych, o życiu tym codziennym, trochę o podróżowaniu, o marzeniach, planach, będą tematy ważne i mniej ważne. Nie będzie to jednak blog lifestylowy. Nadal to będzie blog kreatywny. O szyciu pewnie też nie raz napiszę a może nawet szycie będzie dominować :) O szyciu nie da się zapomnieć! Szycie ciągle we mnie tkwi i tęsknię za nim niezmiennie. Troszkę się już szyciowo ostatnio u mnie zadziało. Drobne i nieśmiałe próby poczyniłam. Kto jest ze mną na Instagramie - to widział. Jeżeli nie jesteś - zapraszam - dołącz do mnie. Zapewniam, że nie próżnuję i dopiero się rozkręcam. Na nowo...Inaczej...

Instagram Adela Szyje


A skoro zmiany, to od razu uspokajam. Wszystkie szyciowe treści zostaną na blogu, nie mam zamiaru ich usuwać, bo są dla mnie ważne i jak pokazuje codzienność - służą one nie jednej osobie na początku szyciowej drogi. Poza tym ten blog to pamiętnik moje własnej szyciowej pasji, a że jestem sentymentalna to wszystko musi zostać. Ja tylko dorzucę teraz nowe treści i tematy - dla Ciebie i dla siebie. Możliwe, że zmienię trochę szatę graficzną bloga, może zmieni się lekko układ. Wszystko to będę robić stopniowo i nie nerwowo.

Powroty są naprawdę bardzo trudne :) Długo biłam się z myślami czy to ma sens, szukałam tej iskry w sobie i odwagi. Wiem, odgrzewane kotlety nie zawsze mają chrupiącą skórkę....Mam nadzieję, że uda mi się tak panierkę przygotować, żeby była zjadliwa. Gotuję ponoć całkiem nieźle :)

Jak pokazuje czas, ciągle jest ze mną grupa tych "starych" czytelników, od których otrzymuję sporo słów wsparcia na instagramie, w prywatnych e-mail i wiadomościach na FB (bardzo Wam za te wszystkie wiadomości dziękuję). Dołączają też nowe osoby, które wiem, że korzystają z przygotowanych przeze mnie lata temu instrukcji, wpisów, pomysłów. Cieszy mnie to bardzo. Nigdy bym nie przypuszczała, że "opuszczony" blog na ponad 3 lata może nadal tak przyciągać nowych czytelników.

Masz ochotę nadal być ze mną, odkrywać razem ze mną nowe lądy, obserwować zza ekranu moje kreatywne życie? Będzie mi miło, jak zostawisz komentarz i napiszesz parę słów. A jeżeli uważasz za stosowne - dołącz do mnie na instagramie - to tam jestem od jakiegoś czasu aktywna na co dzień. To właśnie instagram był tym medialnym mostem, za pośrednictwem którego postanowiłam któregoś dnia dać znak, że jestem...

Dzisiaj postanowiłam pojawić się na blogu. Może lada chwila dam znać na Facebooku, że jestem. Wcześniej nie byłam na to gotowa. Zwyczajnie, po ludzku, nie miałam pewności czy to już czas. Dzisiaj wiem, że to idealna chwila. Adela Szyje wraca!
Bardzo chciałabym zaprosić Cię do uczestnictwa w tej nowej podróży.


Wszystko przez wirusa

$
0
0
Przyszedł wirus. Koronawirus. Dokuczał troszkę, w efekcie wprowadzone różne ograniczenia i zalecenia. Któregoś dnia trafiła do mnie delikatna sugestia, że mogłabym uszyć....że to tylko chwilka....Nie pamiętam już kto był pierwszy - czy to Moonsz mój, czy koleżanka  - ktoś poprosił i zasugerował uszycie maseczki ochronnej. Wtedy jak automat odpowiedziałam "Nie, ja nie mogę, ja nie szyje"



Ziarno zasiane jednak zostało a myśl o szyciu drążyła mój mózg i serce. Wszelkie tęsknoty zostały wyrwane ze snu, z letargu. Odmówiłam, ale wciąż o tym myślałam. Myślałam o osobach starszych w rodzinie, o tych schorowanych, których należy chronić. Zaczęły docierać też do mnie informacje o powstających lokalnych grupach, które zaczynały szyć maseczki dla szpitali. Biłam się z myślami...Mogę czy nie mogę? Czy dałabym radę? Czy mój lekarz to pochwali? To był naprawdę bardzo intensywny czas rozmyślań. Maszyny od lat nie używane, schowane i zakurzone pewnie...Pokój szyciowy zamknięty na cztery spusty od lat...

"Tylko jedną. Spróbuję czy dam radę"  Usiadłam i uszyłam. Krzywe ściegi, niezbyt ładne wykonanie, fason też nie bardzo, ale dałam radę. Poszło....Kolejne próby, kolejne szycie i tak niemal po 4 latach ten nowy początek został zaingurowany.

Spod igły mojej maszyny powstawały maseczki lepsze i gorsze. Zgłaszały się kolejne osoby z zapytaniem czy mogłabym uszyć. Ciężki czas epidemii, maseczek brak, ja mam wiedzę, mam maszynę. No nie mogłam odmówić pomocy! Chyba nawet nie chciałam :) Maseczki i epidemia były dla mnie świetnym powodem i wytłumaczeniem dlaczego JA MUSZĘ szyć.

I wiecie co? Dziękuję wirusowi :) Nie, żebym się cieszyła, że jest. Wolałabym, aby go nie było a nasze życie wyglądało tak zwyczajnie jak 2 miesiące temu. Jednak wirus jest a ja mogę mu tylko w jakimś sensie dziękować, ponieważ przyspieszył to, co pewnie wydarzyłoby się, tylko później.Zaczęłam znów szyć.

Pierwsze maseczkowe zdjęcia wrzuciłam do sieci, zaczęło pojawiać się coraz więcej wiadomości z gratulacjami, że wróciłam do szycia (choć nie wróciłam - tylko spróbowałam), wiele słów wsparcia i Waszych opowiastek o tym, jak kiedyś zaczęliście szyć z Adelą. Skusiłam się :) Postanowiłam małymi krokami tworzyć na nowo - szyciowo i nie szyciowo. Pisać. Publikować.

Były prośby o tutorial maseczkowy. Nie zrobię takowego. Po pierwsze dlatego, że to jeszcze nie ten moment. Po drugie dlatego, że tutoriali w sieci jest milion - każdy znajdzie swój idealny. Po trzecie -  ja sama wciąż odzyskuję szyciową sprawność. Dlatego nie tym razem. Maseczkowego tutoriala u Adeli nie będzie.

A Wy? Szyliście maseczki? Szyjecie maseczki? Jakie modele są Wasze ulubione? Ja zdecydowanie kocham te profilowane, choć więcej uszyłam tzw. harmonijkowych. Nie miałam za bardzo czasu na twórcze kombinacje przy szyciu maseczek, bo skupiałam się na prostym ściegu, precyzji i tempie szycia. Naprawdę po latach bezczynności szyciowej musiałam na nowo wydobywać z siebie nabyte kiedyś umiejętności. Szycia się nie zapomina, ale na pewno brak szycia sprawia, że wszystko odkrywa się na nowo.Przynajmniej ja tak mam.

Zostawiam kilka zdjęć moich maseczkowych wytworów. 

Niech będą zapowiedzią tego, że Adela Szyje!
 Znów szyje!

A wszystko przez tego wirusa....





Łucznik Malwina 2070 - jak nawlec nitkę w maszynie do szycia

$
0
0

Nie sądziłam, że taki wpis pojawi się tak szybko na tym blogu. A jednak! Wszystko za sprawą e-mail (kolejny zresztą w krótkim czasie), który dostałam od Was. Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak bardzo pomagacie mi w nowym starcie bloga. Sama pomysłów mam zapisanych sporo na liście, ale z wielką przyjemnością dopisuję nowe i systematycznie będę je realizować uwzględniając Wasze potrzeby i moje preferencje. Tak jak dzisiaj.


Po lekturze recenzji maszyny Łucznik Malwina 2070 (tej tutaj - klik) nie jedna osoba dokonała zakupu tej maszyny. Są też tacy, którzy zrezygnowali i kupili inną. Cieszy mnie, że moje wpisy pomagają w podjęciu decyzji, że w sposób przemyślany decydujecie o wydawanych pieniądzach na swoją pierwszą lub kolejną maszynę. Bez względu na to, jaką maszynę kupujecie warto poznać opinie innych użytkowników.

Wiem też, że (jak to bywa z każdym sprzętem) nie tylko osoby, które kupiły Malwinę 2070, już na starcie mierzą się z trudnościami, które odsuwają w czasie realizację szyciowych marzeń. Staram się zazwyczaj pomagać w ich rozwiązaniu na bieżąco o ile wiem, jak pomóc. Ponieważ jeden temat jest najczęściej powtarzającym się w wiadomościach trafiających do mojej skrzynki e-mail to dzisiaj ten post. Po co? Po to, aby każdy, kto po wyjęciu z pudełka maszyny Łucznik Malwina 200 napotka trudności w procesie nawlekania nici, mógł szybko te trudności wyeliminować.

Nawlekanie nitki w maszynie Łucznik Malwina 2070 nie różni się niczym szczególnym w porównaniu do innych maszyn. Tak myślę. Schemat nawlekania nitki w każdej maszynie jest podobny. A może nie jest? Instrukcja dołączona do maszyny Łucznik Malwina 2070 w dość precyzyjny sposób pokazuje jak nitkę nawlec. Dodatkowo na samej maszynie są umieszczone oznaczenia graficzne, dzięki którym ograniczono niemal do zera możliwość "zgubienia" poszczególnych kroków. Biorąc pod uwagę instrukcję i te graficzne podpowiedzi na samej maszynie mogłoby się wydawać, że nawlekanie nitki w maszynie do szycia to pestka i każdy powinien to zrobić bez problemu. Teoretycznie tak, ale dla osób, które pierwszy raz w życiu mają do czynienia z jakąkolwiek maszyną do szycia, ta podstawowa i z pozoru najłatwiejsza czynność może sprawiać trudność. Ja to rozumiem. Zatem Adela Szyje przybywa z pomocą :) Krótka instrukcja jak nawlec nitkę w maszynie do szycia Łucznik Malwina 2070  - czas start.

JAK NAWLEC NITKĘ W MASZYNIE 
ŁUCZNIK MALWINA 2070


Nawleczenie nitki górnej w maszynie Łucznik Malwina 2070 składa się z kilku kroków. Przed rozpoczęciem nawlekania musimy pamiętać o tym podnieść stopkę do góry i unieść igłę do pozycji górnej. Igłę do pozycji górnej możemy podnieść za pomocą pokrętła, które znajduje się z prawej strony maszyny lub za pomocą przycisku IGŁA GÓRA-DÓŁ






KROK 1
Zakładamy szpulkę nici na drążek i zapinamy  nasadkę zabezpieczającą



Zawijamy nitkę wokół górnego prowadnika, pamiętając aby zrobić to w kierunku od prawej do lewej - dokładnie tak, jak pokazano na dolnym rysunku umieszczonym na maszynie dla kroku 1-2






KROK 2
Od górnego prowadnika prowadzimy nitkę w dół prawym kanałem








KROK 3
Nitka jest na dole prawego kanału, więc teraz przesuwamy ją lekko w lewo
(pod wystającą częścią obudowy oddzielającą oba kanały)
i umieszczamy nitkę w lewym kanale.
Następnie prowadzimy nitkę w górę właśnie tym lewym kanałem.





KROK 4

Na górze w lewym kanale widoczny jest metalowy element - to przyciągacz nici/dźwignia podnoszenia. Ja nazywam go dźwigaczem.



Prowadzimy nitkę za tym dźwigaczem w kierunku od prawej do lewej.
Dzięki temu ruchowi nitka zostanie "nawleczona" na oczko przyciągacza nici/dźwigni podnoszenia. Czy nitka jest prawidłowo nawleczona możecie sprawdzić "naocznie". Powinno to wyglądać tak




Następnie wracamy nitką w dół tym samym lewym kanałem, 
którym wcześniej poprowadziliśmy nitkę do góry.  
Czyli wcześniej prowadziliśmy lewym kanałem nitkę do góry, nawlekaliśmy nitkę na dźwigacz 
a teraz tym samym kanałem prowadzimy nitkę w dół.





KROK 5

Nitkę na dole kanału lewego przesuwamy lekko w lewo i umieszczamy w prowadniku nitki dolnej. Pomiędzy prowadnikiem a obudową maszyny jest malusieńka przerwa. To tam właśnie wsuwacie nitkę. Nitka po wsunięciu będzie wystawać dołem


Następnie prowadzimy nitkę dalej w dół i przewlekamy przez prowadnik nitki igielnicy.
Prowadnik nitki igielnicy również ma taki mały "przesmyk", w którym musimy umieścić nitkę








KROK 6

Nawlekamy nitkę na igłę przeciągając nitkę na oczko igły.
Pamiętajmy, że nitkę na igłę nawlekamy od przodu do tyłu





To tyle. Igła nawleczona !!!! 

Prawda, że proste? Teraz już nawlekanie nitki na igłę w Łucznik Malwina 2070 na pewno będzie dla wszystkich łatwe i proste. Przynajmniej taką mam nadzieję :) Natomiast jeżeli nadal poszczególne kroki są dla Was trudne do przeprowadzenia i potrzebujecie wizualnej instrukcji - zapraszam na mój instagram, gdzie w wyróżnionych relacjach znajdziecie filmik pokazujący proces nawlekania nici do maszyny do szycia Łucznik Malwina 2070.

https://www.instagram.com/adelaszyje/?hl=pl 

Dajcie znać, jak Wam idzie nawlekanie nitki w maszynie Łucznik Malwina 2070.






UZUPEŁNIENIE :

Oczywiście maszyna Łucznik Malwina 2070  posiada udogodnienie mechaniczne w postaci nawlekacza igły, co pozwala "zautomatyzować" ostatni krok, czyli przeciąganie nitki przez oczko igły. W mojej ocenie ręczne wykonanie tej czynności jest znacznie szybsze i ja osobiście z tego udogodnienia maszyny nie korzystać.  Jeżeli Wasze doświadczenie z tym "automatem" są inne od moich - napiszcie w komentarzu. Może ja coś robię źle i dlatego zajmuje mi to więcej czasu niż ręczne przewlekanie ?




Bo pasje mam dwie....albo nawet trzy....

$
0
0


Pisałam, że wracam, ale tak do końca nie wróciłam...Niby wróciłam, napisałam co nieco, po czym pisać przestałam....Wiem, to wcale nie zachęca do odwiedzin Adeli i śledzenia, co w tym kreatywnym świecie u mnie się dzieje. Czas to zmienić ! Na bok odrzucam zatem wszelkie wątpliwości, gonitwę myśli wszelkich i rozpoczynam realizację planu nowej odsłony bloga. Tego planu, o którym pisałam Wam tutaj (klik). Wszystkie zmiany, jakie sygnalizowałam w tym wpisie (klik) również zacznę realizować. O tak!


siatka paryżanka
Nie może być zmian bez powiedzenia tego wprost - teraz pasje mam dwie. Ba! Nawet trzy! O wszystkich będę pisać na blogu, bo wszystkie są związane z rękodziełem.

Z szyciem, jak wiecie, nie obcuję jeszcze zbyt często, ale biorąc pod uwagę, że moje zdrowie ma się coraz lepiej to i do maszyny zasiadam coraz częściej. Nabrałam już na nowo wprawy, ścieg  prosto wychodzi (nie wychodził), więc czuję się gotowa na realizację szyciowych marzeń. Mam ich sporo, zakupiłam więc materiały, nawet trochę wykrojów ubraniowych zakupiłam i lada chwila zrealizuję pierwszy, poważny, szyciowy krok. Dam radę? Nie wiem, ale wiem, że szybko się nie poddam a cokolwiek wyjdzie pokażę Wam na blogu.

A co z tymi pasjami? Dlaczego dwie a nawet trzy?

Od roku oddaję się bez reszty szydełkowaniu. To ta druga pasja, bo to już nie jest tylko krótka przygoda ale stabilna miłość. Od 3 tygodni zdobywam umiejętność robienia na drutach - to ta trzecia. Bardzo twórcze i rozwijające umiejętności, które pochłaniają mnie bez reszty. Myślę, że cudownie będą się uzupełniać z szyciem. Już widzę oczami wyobraźni te projekty maszynowo- szydełkowe....

serwetka na szydełku
Dlaczego szydełkowanie? Jak zwykle przypadek :) W zeszłym roku w czerwcu przeszłam operację kręgosłupa szyjnego i po powrocie do domu trochę się nudziłam, trochę szukałam sobie zajęcia na miarę możliwości w okresie rekonwalscencji a trochę chciałam ćwiczyć mięśnie rąk, karku aby nie stracić sprawności. Zobaczyłam na instagramie piękne serwetki robione na szydełku i zakiełkowała myśl....

eko zabawki na szydełku
Pierwsze próby miałam niezbyt udane, kolejne były coraz lepsze. Jak to bywa z nową umiejętnością - trzeba najpierw sporo spruć, aby uzyskać efekt zamierzony. To jest pierwsza wspólna cecha szydełkowania i szycia :) Zapewniam Was, że takich wspólnych cech jest więcej.

Dzisiaj podczas szydełkowania pruję coraz mniej, zaczynam nieśmiało tworzyć własne wzory, którymi w niedalekiej przyszłości podzielę się z Wami. To oznacza tylko jedno - że będą na blogu tutoriale nie tylko szyciowe (bo te nadal będą), ale również szydełkowe. Mam tak dużo pomysłów spisanych do realizacji...

Z szydełkowaniem jest jak z szyciem - trzeba pokonać jakąś tam drogę zdobywania wiedzy i praktyki, aby móc po czasie dokonywać świadomych wyborów, dlatego
chętnie się swoimi doświadczeniami podzielę, tak, jak to robiłam w tematyce szyciowej. Ja już swój najtrudnieszy odcinek przygody z szydełkiem przeszłam, więc mogę z pełną świadomością i odpowiedzialnością opowiedzieć, gdzie i dlaczego napotykałam na trudności. Może to sprawi, że Wasza droga będzie mniej wyboista i krótsza....

serwetka na szydełku
Sama wiem jak wiele czasu i pieniędzy poświęciłam na rozpoczęcie i kontynuację przygody z szydełkowaniem. Nie żałuję, ale chciałabym zaoszczędzić czasu wszystkim poszukującym wiedzy.  Choć dzisiaj już sprawniej mi idzie dobór włóczek czy nici do szydełkowych projektów, to jeszcze rok temu błądziłam a przez to wydawałam pieniądze na motki, które okazywały się niewypałem, które nie spełniały moich oczekiwań i zwyczajnie nie nadawały się do tego, co zrobić chciałam. Tak jak w szyciu, tak i w szydełkowaniu rynek oferuje wiele przydatnych (czy rzeczywiście?) akcesoriów - tańszych i droższych, lepszych i gorszych, trwałych i mniej trwałych. Opowiem Wam o nich. Na pewno opowiem i pokażę...O włóczkach, szydełkach....O szyciu oczywiście też.


Zanim zaprezentuję moje projekty i opublikuję praktyczne wpisy zapraszam Cię na instagram AdelaSzyje (tutaj klik) - to na dzień dzisiejszy moja platforma codziennej komunikacji ze światem wirtualnym. Daj znać, że jesteś, napisz jakie tematy byłyby dla Ciebie ciekawe, o czym chcesz czytać u Adeli. Ja swój plan już mam, ale z przyjemnością wprowadzę modyfikacje.
 
Dzisiaj zmykam drukować wykrój na ciuszek do uszycia. Na maszynie....

 


P.S. Obiecuję sobie (Wam też) pisać teraz regularnie na blogu.











Pierwsze szyciowe plany po przerwie

$
0
0


Wpadłam w wir szyciowych planów. Chciałabym uszyć nowe poszewki na poduszki i zasłonkę do szyciowego pokoju, kosmetyczki by się przydały, córka wspomina coś o plecaku. Jakieś ubrania, bo to temat, który zawsze mnie kusił a którego nigdy nie zgłębiłam na tyle, aby ubrania szyć inne niż dziecięce.


W każdym razie zakupiłam tkaniny, wykroje ciuchowe i w najbliższych dniach mam zamiar wreszcie te wszystkie szyciowe plany realizować. Może nie w tempie błyskawicy, bo wciąż przy długim siedzeniu przy maszynie przypominam sobie, że jednak jestem nie tak sprawna jak kiedyś, ale na pewno będzie szyte.

Pierwsze realizacje już dzisiaj. Trochę mam obawy czy podołam. Na pierwszy rzut pójdzie szycie ubrania. W założeniu - dla mnie. W praktyce - mam nadzieję, że będzie pasować, że się zmieszczę (zawsze miałam tendencję do szycia zbyt małych ubrań), że ten ciuch będzie tak fajny, jak o nim piszą. W tle myśl, że jak nie będzie na mnie to na pewno zmieści się w to córka, która z małej dziewczynki wyrosła już na panienkę.

Wykrój mam przygotowany. Wieczorkiem będę kroić tkaninę. Trochę nie bardzo rozumiem opis szycia, ale liczę na to, że w trakcie wszystko mi się rozjaśni.Nie zdradzę na razie co będę szyć, bo wciąż jeszcze się miotam wewnętrznie, który ciuszek wziąć na pierwszy ogień.

Trzymajcie kciuki i jak jesteście ciekawi, jak to pierwsze poważne szycie po przerwie będzie mi szło - zapraszam na mój instagram (tutaj) - pewnie wrzucę jakąś relację albo błagalny apel o pomoc :)

Cieszę się i już nie mogę doczekać powrotu do domu.


Uszyłam kardigan

$
0
0



Zrobiłam to! Pierwszy poważny uszytek zrealizowany po wieloletniej przerwie. Nawet nie wiecie, jaka jestem szczęśliwa i dumna. Szczęśliwa, bo małymi kroczkami powracam do szycia. Dumna, bo nigdy mi z ubraniami nie było po drodze. Ja chciałam je szyć, ale one nie chciały na mnie pasować:) Tym razem pasuje....choć....


Wykrój na ten kardigan kupiłam już dobre kilka tygodni temu. Odleżał co swoje i jak nabrałam odwagi na szycie,to okazało się, że żaden materiał z mojej szafy nie jest tym odpowiednim. Zaczęłam szukać w necie, znalazłam i zamówiłam. Niestety w realnym świetle okazał się być inny niż chciałam. Kupowałam z myślą, że dostanę czarną dzianinę ze złoconymi motywami a przyszła z zielonymi motywami...Milion razy sprawdziłam czy aby sprzedawca się nie pomylił. Nie pomylił - ta dzianina na zdjęciach w świetle dziennym wychodzi w innym kolorze niż jest naprawdę. W świetle sztucznym dopiero widać tę zieleń na zdjęciach.
 
Kardigan - zdjęcie w świetle sztucznym     Kardigan - zdjęcie w świetle dziennym


 
 
Zieleń lubię, ale zieleni nosić na sobie nie lubię a poza tym uważam, że w zielonym mi nie do twarzy. Świadomie  nigdy bym takiego połączenia kolorystycznego nie kupiła wiedząc, że jest to zieleń, choć sam print jest naprawdę bardzo ładny i robi wrażenie. 
 
 Mimo tych problemów na starcie postanowiłam zaryzykować i uszyć to, co zaplanowałam. Często materiał, do którego nie pałamy miłością, po przerobieniu na finalny produkt nagle zyskuje na urodzie. Tutaj urody tej dzianinie nie trzeba było dodawać, choć liczyłam na to, że w produkcie finalnym stwierdzę, że to jest ciuch mojego życia.   Czy tak jest? - dowiecie się w dalszej części tekstu.  Jedyną obawę jaką miałam po tak długiej przerwie w szyciu było to, czy nie popsuję, nie pokręcę czegoś w trakcie. Trochę też nie do końca rozumiałam opis dołączony do wykroju. Chociaż z drugiej strony czy można zepsuć cokolwiek w wykroju, który wszyscy chwalą? Naoglądałam się tylu pięknych odszytych kardiganów z tego projektu, więc wiedziałam, że on zawsze wychodzi. Mój też musi wyjść ! Z takim nastawieniem zabrałam się do pracy.

 
Skroiłam materiał, nawlekłam nici na mojego owerloka. Tu zszyłam, tam zszyłam i tadaaam ! Mój własny, osobisty, samodzielnie uszyty kardigan z zielonej dresówki z liście.
 
 
 
Kardigan z dresówki   Kardigan _ adelaszyje

 
Teraz kilka słów o  procesie tworzenia.
 
Nie obyło się bez wpadek. Pierwsza wpadka wynika z mojego roztargnienia - tył skroiłam z dwóch kawałków zamiast z jednego. Całe szczęście dodałam zapas na szwy, więc kardigan nie stracił formy po zszyciu tych dwóch części w jedną. Druga wpadka do odszycie przodów - tych klap wywijanych. Nie wiem jak to zrobiłam, ale z jednej strony wszyłam idealnie a z drugiej już tak uroczo mi nie wyszło.
 
 
Zostawiłam, bo pierwotnie uznałam, że nie rzuca się bardzo w oczy, ale niestety bardzo mnie to denerwuje, więc zapewne będę pruła i poprawiała. A ja tak nie lubię prucia po szyciu owerlokowym...


Kardigan ma dwie kieszenie i jest bardzo fajną propozycją zarówno do tych luźnych, sportowych stylizacji jak i bardziej wyjściowych. Jest bez podszewki i wykrój dedykowany do szycia z dzianin. Spokojnie można go uszyć bez kieszeni i na pewno nie straci na wyglądzie.
 
Szyje się łatwo i szybko. Myślę, że nawet osoby początkujące poradzą sobie z szyciem, choć osobiście uważam, że dołączony do wykroju opis jest w kilku punktach zagadkowy. Ja autentycznie miałam mały problem ze zrozumieniem jak mam na przykład skroić tę wywijaną plisę/klapę, dlatego skroiłam i uszyłam ten kardigan według własnego uznania. Pamiętajcie jednak, że fakt nie zrozumienia przeze mnie zamysłu autora nie znaczy, że opis jest zły. Ja po prostu czasami tak mam, że rzeczy łatwe są dla mnie trudne i możliwe, że w tym wypadku tak właśnie było. Dałam jednak radę.  Po skrojeniu materiału i przyłożeniu do siebie poszczególnych elementów od razu wiedziałam jak je zszyć, aby uzyskać efekt dokładnie taki, jak na projekcie. Czy zgodnie z założeniem autorów - nie wiem, ale w szyciu chyba o to chodzi, aby finalnie odszyty produkt przypominał oryginał. U mnie przypomina.
 
Czy będę nosić kardigan? No chyba nie :) Ta zieleń mnie tak zniechęca...Gdyby miał inny kolor - zapewne tak, bo nawet udało mi się wstrzelić w rozmiar (polecam skrupulatne wymierzenie się i porównanie wymiarów z tabelą dołączoną do wykroju a niesugerowanie się rozmiarówką sklepową noszoną przez nas na co dzień). 

Czy uszyję jeszcze kiedyś ten kardigan? Na pewno tak, ale zastanawiam się nad wprowadzeniem kilku modyfikacji podczas szycia:

  • wydłużenie kardiganu (żeby był za pupę a nie do połowy bioder) oraz podklejenie dzianiny flizeliną w newralgicznych miejscach, aby łatwiej się szyło (np. dół do podwinięcia). 
  • zwężenie rękawów - nie są jakoś szczególnie szerokie, ale chyba wolę węższe. Z drugiej strony, do luźnych, takich typowo sportowych stylizacji szerokość rękawa jest optymalna. Przy kolejnym kardiganie mocno zastanowię się do czego go chcę nosić i na tej podstawie zdecyduję jakie rękawy szyć. 
  • dodanie wypustek przy kieszeniach lub w szwie łączącym przody - myślę, że kardigan mógłby nabrać innego charakteru - bardziej formalnego. Zresztą jak wiecie - kocham wypustki a ten projekt pozwala na ich wszycie
  • dodanie zaszewek modelujących na tył - nie wiem czy taki zabieg miałby sens, ale wydaje mi się, że dzięki temu można uzyskać lekki efekt taliowania
Generalnie uważam, że ten wykrój jest dobrą bazą do modyfikacji, do indywidualizacji. Przynajmniej ja widzę w nim potencjał do kreatywnego działania. Muszę tylko znaleźć dobrej jakości dresówkę w absolutnie nie zielonym wzorze. Czuję, że to może być mój ulubiony ciuszek na jesienne dni.
 
Może ktoś z Was szył już taki kardigan i zechciałby się podzielić swoją opinią na temat tego wykroju? Jak się Wam szyło, czy wszystko wyszło i gdzie napotkaliście problemy, jeżeli się pojawiły? A może mieliście ochotę uszyć taki kardigan, tylko zabrakło Wam odwagi? Dajcie znać.




Wykrój - Strefa Kroju i Szycia (klik) kardigan damski

Dzianina - dresówka pętelka cyfrowa

Sprzęt do szycia - owerlock Singer 14SH754 oraz Łucznik Malwina 2070





Rzeczywistość bez ściemy

$
0
0


Nie będę czarować rzeczywistości. Musiałam to przetrawić najpierw w sobie, aby móc o tym napisać tutaj. Nie było to łatwe dla mnie, ale uważam, że konieczne, aby móc ruszyć z miejsca. Przyszedł moment, kiedy muszę uczciwie powiedzieć sobie i Wam, że....

....szycia to u mnie na razie nie będzie. Chciałam, bardzo chciałam, podejmowałam próby, ale niestety jest to ponad moje zdrowie. Każda próba szycia później oznaczała dyskomfort z kręgosłupie. Muszę odpuścić. Uczciwie piszę i uczciwie stawiam sprawę. Treści, które były na blogu związane z szycie zostają, bo wiem, że trafiają tu wciąż osoby szukające wiedzy szyciowej na początku swojej przygody z maszyną. Zresztą dla mnie samej wszystkie wpisy są bardzo bliskie i są dla mnie ważne. Żałuję, że musiałam podjąć taką decyzję, ale musiałam to ostatecznie zrobić, aby przestać się szarpać wewnętrznie. Serce chciało a ciało nie dawało rady. Jak nie wiesz czym to jest spowodowane, to możesz odnaleźć informacje w jednym z ostatnich moich wpisów.

Od dzisiaj na blogu będą pojawiały się jedynie treści związane z szydełkiem. Szydełko nie jest tak obciążające mój kręgosłup jak szycie i to póki co jedyna aktywność twórcza, którą bez uszczerbku dla zdrowia mogę wykonywać. Chcę ją wykonywać i chcę się nią dzielić z Wami. 

Wreszcie bez szarpania się ze sobą, że blog jest przecież o szyciu a ja wyskakuję z szydełkiem.....Zacznę publikować to, co mam na długiej liście tematów do opublikowania i czym chciałabym się z Wami podzielić.

Dzisiaj tylko tyle - słowem wyjaśnienia.  Jeszcze w tyn tygodniu pojawi się wpis o szydełkowych maskotkach, o wzorach na nie i znaczeniu symboli, dzięki którym wykonywanie takich maskotek jest możliwe i wcale nie takie trudne, jakby mogło się wydawać.

Pozdrawiam Was serdecznie.

Dlaczego szydełko

$
0
0

Skoro na blogu zaczną pojawiać się treści związane również z szydełkiem, to kilka słów wstępu skąd i dlaczego właśnie szydełko a nie na przykład lepienie garnków. W sumie nie mam nic do lepienia garnków i nawet chciałbym kiedyś spróbować a póki co - jest szydełko.

Powód dla którego sięgnęłam po szydełko był ściśle związany z moim zdrowiem. Szydełko było jedyną kreatywną aktywnością, która po operacji kręgosłupa przyszła mi do głowy jako ta, która nie wymaga złego pochylenia głowy, pozwala w jakimś sensie ćwiczyć mięśnie rąk i z którą miałam do czynienia jako mała dziewczynka. Szczerze to nie sądziłam, że ja z tym szydełkiem się tak zaprzyjaźnię....Serio. To miała być aktywność na czas przejściowy między operacją a powrotem do szycia. Czas jednak napisał własny scenariusz i szydełko przyrosło mi do ręki. Nie żałuję, bo jako dusza kreatywnie niespokojna cieszę się, gdy mogę zdobywać nowe umiejętności a przez ostatnie półtora roku zrobiłam znaczny postęp w szydełkowaniu. Czasami zastanawiam się, dlaczego ja na pomysł szydełka nie wpadłam już wtedy, gdy szycie stało się dla mnie wyzwaniem....

Wszystkie dzieje się jednak po coś i w określonym czasie, dlatego nie rozmyślam zbyt wiele, tylko cieszę się z tego, co mam tu i teraz. Teraz jest szydełko i po etapie tworzenia serwetek, ozdób wszelakich i prób pracy ze sznurkiem zatrzymałam się na etapie tworzenia szydełkowych postaci do tulenia , czyli amigurumi. Napiszę o tym więcej w jednym z kolejnych wpisów. Dzisiaj tylko wzmiankę zostawię, bo....



...szydełkowanie tych miękkich stworków ma w sobie niemal taką magię jak szycie, choć ostatnio stwierdziłam, że ma nawet jedną przewagę nad szyciem. Tak, dobrze czytacie... Co to takiego? To możliwość tworzenia wszędzie, absolutnie wszędzie - w pociągu, na plaży, w poczekalni u lekarza...Szyć wszędzie się nie da a małe szydełko i kłębek włóczki w torebce (szczególnie damskiej) zawsze się zmieści. Ja tę cudowną zaletę szydełkowania wykorzystałam niemal od razu po rozpoczęciu przygody z nim i zabrałam ze sobą na urlop. Było szydełkowane w samochodzie, na leżaku, w bawarskich górach, na toskańskich szlakach....Jeszcze nie brałam szydełka do poczekalni u lekarza, ale to tylko dlatego, że odkąd jest covid to nie mogę się dostać do lekarza.....

Choć na początku myślałam, że szydełkować będę ZAMIAST szycia to teraz wiem, że szydełkuję nie zamiast a przede wszystkim dlatego, że lubię. Coś, co miało być jedynie na chwilę, w zastępstwie, stało się tak dominującą aktywnością, że aż ciężko mi samej w to uwierzyć.

Zatem jeżeli czasami myślałaś nad szydełkowaniem, ale brakowało Ci odwagi i umiejętności to zapewniam Cię, że to nic trudnego. Szydełkowanie jest prostsze od szycia. Prucie szydełkowych ściegów jest prostsze od prucia szyciowych przeszyć. Serio.  To jest dla mnie duży plus szydełkowania, choć gdybym mogła szyć - a nie kochała jeszcze szydełka - to pewnie nie przemówiłby do mnie ten argument :)

Czy namawiam Cię do porzucenia szycia? Absolutnie nie. Namawiam Cię jedynie do zostania ze mną. Kto wie, może za jakiś czas szyciowe projekty znów pojawią się u Adeli albo może szybciej Ty nabierzesz chęci do zdobycia alternatywnej umiejętności, dzięki której wzbogacisz swoje szyciowe projekty....a ja postaram się pomóc Ci w zdobyciu nowej umiejętności. Kto zna moje wpisy ten wie, że lubię dzielić się zdobywaną wiedzą. Teraz będę dzielić się również szydełkową wiedzą. Wpisy już szykuję...

Miłego !


 



Powody, dla których warto nauczyć się szydełkowania

$
0
0


Szydełko - często kojarzy się ze starszymi Paniami i z serwetkami. To fakt. Szydełkowanie jednak nie jest umiejętnością zarezerwowaną "na starość" i szydełkuje się nie tylko serwetki. Szydełkuje się wszystko. Dosłownie. Szydełkować może każdy bez względu na płeć czy wiek. I nie, nie jest to tylko takie hasło powtarzane przeze mnie, tylko fakt.

Ja pierwszą styczność z szydełkiem miałam jako kilkuletnia dziewczynka.  Dawno temu, na wakacjach u babci namiętnie uczyłam się robić serwetki i to w zasadzie jedyna rzecz, jakiej się nauczyłam tworzyć tym kawałkiem metalu zagiętym na końcu. Potem szydełko pojawiało się gdzieś w szkole na zajęciach technicznych i to wszystko. Okazuje się jednak, że tego się nie zapomina.



Kiedy 1,5 roku temu postanowiłam, że będę w ramach rehabilitacji szydełkować to jedyne o czym pomyślałam były serwetki. Musiałam sobie troszkę przypomnieć to i owo, ale mimo upływu lat nie zapomniałam ani jak się trzyma szydełko ani jak się serwetki robi. Kilka już ich zrobiłam i szczerze bardzo lubię je robić. Ale nie o tym dzisiaj. Dzisiaj chciałabym Ci napisać, dlaczego warto nauczyć się szydełkowania.

 Bo że warto, to wiadomo ! Tyle zalet....

1. Szydełkowanie jest proste. 

To czynność, która nie wymaga od nas jakiś nadprzyrodzonych umiejętności manualnych. Każdy, dosłownie każdy może szydełkować. Na początku jedynie potrzebne będzie kilka chwil cierpliwości, aby bez uszczerbku dla zdrowia przejść przez etap nauki podstaw. Podstawy szydełkowania zamykają się w 3 krokach - nauka robienia tzw. magic ring (choć bez tego da się szydełkować) oraz podstawowych ściegów, czyli słupków i półsłupków. Znając ta 2 ( no 3) kroki można tworzyć już wszystko, bo szydełkowe prace opierają się w głównej mierze właśnie na słupkach i półsłupkach.

2. Szydełko wszędzie można zabrać

Szydełkowanie to czynność nie wymagająca posiadania dedykowanej ku temu przestrzeni. Można szydełkować nawet na stojąco, więc na upartego ciężko byłoby argumentować, że potrzebne jest krzesło czy fotel. Fakt, że na siedząco wygodniej, ale jakby nie patrzeć na stojąco z powodzeniem można.....Zupełnie inaczej niż w szyciu na maszynie. Poza tym, szydełko, włóczka czy kordonek zmieści się wszędzie - w każdej damskiej torebce a w domowej szufladzie też znajdzie się miejsce między innymi rzeczami...Przynajmniej na początku, bo jak już człowiek zacznie kupować te kolorowe włóczki, nitki i szydełka to....Nie pytajcie ile włóczek jest u mnie....Nie odpowiem :)

Ja w każdym razie szydełko i mały motek nitki mam zawsze w torebce a drugi zestaw w samochodzie, bo....

3. Szydełkować można wszędzie 

Dosłownie wszędzie i wcale to nie musi oznaczać rezygnację z innych przyjemności. Chcesz obejrzeć film? Oglądaj a przy okazji możesz jakąś mało wymagającą robótkę wykonać. Idziesz do lekarza i jest kolejka? Nie musisz już na siłę przerzucać kartki w gazetach wyłożonych w poczekalni czy przeglądać strony w internecie. Możesz robić na szydełku. Ja na przykład teraz, w takich chwilach poza domem, robię gwiazdki na choinkę. Gwiazdkę robi się szybko, nie potrzebuję na nią specjalnego wzoru, więc gdziekolwiek nie jestem i na coś/kogoś czekam, to taką gwiazdkę robię. Dzięki temu mam już ich około 50....

Zatem zapamiętaj - na plaży, w samochodzie, pociągu, na ławce w parku a także na placu zabaw - koniec już z nudą podczas podróży czy w chwilach, gdy jesteś jedynie czuwającym towarzyszem podczas zabaw dziecka. Szydełkując można mieć kontakt wzrokowy z dzieckiem i robić coś, co da się wykorzystać praktycznie, np czapkę dla dziecka, szaliczek, sukienkę, spodenki, kocyk, ozdoby na choinkę, maskotkę, koszyk na drobiazgi, dywan do pokoju... 

Naprawdę.

4. Na szydełku można zrobić wszystko.

Ograniczyć nas mogą jedynie umiejętności jeszcze nie wyćwiczone. Ja sama już mam za sobą etap serwetek, szalików, ozdób choinkowych, maskotek, kocyków. W planach wiele jeszcze dekoracji do zrobienia...Naprawdę na szydełku można zrobić wszystko i mieć rzeczy inne, niepowtarzalne, niebanalne i oryginalne.



5. Szydełkowanie relaksuje

Szydełkowanie ma też cudowną zaletę - relaksuje. Ciężki dzień, nerwowa sytuacja, smutki czy zmartwienia są wpisane w nasze życie, ale w takich chwilach warto mieć coś, co pozwoli ukoić emocje. Szydełkowanie ma tę relaksującą moc. Kiedy zaczyna się liczyć te oczka, skupiać na robótce, wbijać szydełko w kolejne rzędy to oddech spowalnia, głowa odpoczywa, choć mocno twórczo pracuje i wszystko, co złe odchodzi w zapomnienie. U mnie to już jest taki rytuał, że wieczorkiem siadam sobie i choć kilka rzędów przerabiam, wyciszam umysł i ciało. Szydełkowanie to moje SPA dla umysłu. 

Niektórzy nawet mówią, że....

6. Szydełkowanie (nie) odchudza

Gdzieś przeczytałam kiedyś, że szydełkowanie odchudza, bo jak szydełkujemy to nie podjadamy. No nie przeceniałabym roli szydełka. Jak nie ma się silnej woli, to skubnąć to i owo można między dzierganymi oczkami. To naprawdę żaden problem. Dla chcącego nic trudnego. Prawda jest jednak taka, że podjadamy zazwyczaj z nudów lub między jakimiś czynnościami a szydełkując trzymamy nitkę, szydełko...Licząc oczka trudniej nam się oderwać aby sięgnąć po kolejną przekąskę, więc tak - szydełkowanie może pomóc, aby nie przytyć a czy odchudzić - niech każdy sam przetestuje :) Ja w ciągu kilku miesięcy parę kilogramów zrzuciłam. Czy dzięki szydełkowaniu? Możliwe, że też miało w tym swój udział...ale nie jestem w stanie tego z pewnością stwierdzić, bo moja zmiana na wadze zbiegła się w czasie ze zmianą nawyków żywieniowych, zwiększeniem aktywności fizycznej...

Za to na pewno szydełkowanie sprawia, że jesteśmy bardziej eko, bo....

7. Szydełkowanie pomaga być zero waste

No tak. Na szydełku można wszystko przerobić na coś innego, nowego. Masz stary sweter w domu? Spruj go i zrób np. poszewkę na poduszkę. Zrobiłaś czapkę, ale już jej nie lubisz - przerób na mitenki. Jak potrafisz szydełkować to możesz wszystko. Żadna nitka, żaden sznurek czy włóczka się nie zmarnuje. Zapewniam Cię. Szydełkując zmieniamy też swoje nawyki i preferencje odnośnie tego, jakimi rzeczami chcemy się otaczać i często akryl i inne "plastiki" zostają zamieniane na naturalne materiały - bawełnę, wełnę, itp. Mniej akrylu wokół nas to mniej szkody dla środowiska i większa przyjemność z użytkowania.

Mogłabym tak siedzieć i wypisywać tutaj jeszcze wiele innych powodów, dla których warto nauczyć się szydełkowania, bo jest ich naprawdę wiele. Dopiero od kiedy szydełkuję to widzę też, jak bardzo szydełko uzupełniać się może z szyciem na maszynie. Jak bardzo umiejętność szycia i szydełkowania może wzbogacić twórcze działania, rozwinąć kreatywność i nadać oryginalności projektom. Szydełkowe torebki to teraz hit mody. Taka torebka z wszytą podszewką to już w ogóle. Uszytą sukienkę można przyozdobić szydełkową koronką....Tak strasznie żałuję, że nie daję rady siedzieć przy maszynie, bo z wielką przyjemnością tworzyłabym rzeczy łącząc ze sobą moje dwie pasje. Ty jednak możesz to zrobić. Chcesz - pomogę Ci nauczyć się szydełkowania tak, jak kiedyś pomogłam Ci pokonywać kolejne kroki w szyciu na maszynie. 

To jak, wchodzisz ze mną z projekt szydełko? Daj znać!

 

Miłego poniedziałku.



Viewing all 99 articles
Browse latest View live